wtorek, 28 sierpnia 2012

Luksus dla ust za 55 zł? CHANEL Rouge Allure nr 80

Inaczej niż luksusem, marki CHANEL nie da się trafniej nazwać.
Tym bardziej można sobie na niego pozwolić, jeśli jest dostępny za połowę ceny, a nawet mniej (upust -50% dotyczył już wcześniej obniżonej standardowej ceny).
I pozwolił sobie na niego mój Ukochany :) Ku mojej uciesze, bo szminka trafiła oczywiście do mnie.
Z tego, co wiem miałam otrzymać inną, ale jak Chanel była za taką cenę, to aż żal przepuścić taką okazję.
Zgadzam się!
I oto jest, jest moja!

Obniżka cen w Douglasie obowiązuje na odcienie szminek CHANEL, które zostają wycofywane na jesieni w związku z wprowadzeniem nowych kolorów.
Upust dotyczy nie tylko serii ROUGE ALLURE, ale ta urzeka pięknym, gadżeciarskim opakowaniem, więc pewnie dlatego trafiła do mnie.
Oboje z TŻem lubimy ładne rzeczy ;)


Warto zajrzeć do Douglasów, może i u Was coś się uchowało, bo z tego, co wiem obniżka już trochę trwa i zostały w większości "czarne" odcienie, ale jak widać można wyłowić takie perełki.

Moja ROUGE ALLURE jest w kolorku nr 80 DELICIEUSE


Dzięki TŻowi znalazłam idealny odcień brzoskwinki.
Jestem zauroczona kolorem!
A wszystko, to stało się przypadkiem...a może nie? ;)




Widzę, że kolorek na zdjęciach wyszedł dość ciemny, w rzeczywistości na ustach jest to delikatna, mleczna brzoskwinka.
Idealna brzoskwinka- co tu dużo pisać!

Swatche


Nie tylko kolor i jakość robią swoje, opakowanie urzeka w takim samym stopniu.


I ten znaczek...
Taka pierdółka, a naprawdę może rozpieścić kobietę :)


Prezentuje się naprawdę zjawiskowo- opakowanie jest solidne, ciężkie i niebanalnie się otwiera (w opakowaniu znajdziemy nawet instrukcję, jak "to działa").


Opakowanie na "kilk"
Zamknięta


Otwarta


Wprost nie mogę się na nią napatrzeć.
Same "ochy i achy" i podniecenia.
Tak! Nie będę się z tym kryć, bo to dla mnie wyjątkowy gadżet :)

Pewnie sama bym się na nią nie zdecydowała, zwłaszcza, że mam sporą kolekcję i zawsze bardziej marzyłam i lubiłam szminki YSL, ale teraz byłabym w stanie sama ją sobie kupić i to w standardowej, niebotycznie wysokiej cenie.
Dlaczego?
Jakość,jakość, jakość!
Naprawdę jest różnica między nią, a takimi średnio, a nawet wysokopółkowymi szmineczkami.
CHANEL Rouge Allure nie wysusza (nic, a nic), wtapia się w usta i w ogóle jej nie czuć, utrzymuje się extremalnie długo (przeżyje jedzenie, picie, buziaki).
Pomyślę kiedyś o innych odcieniach.
Naprawdę warto jest wydać raz dużą kwotę, ale cieszyć się kolorem na ustach całymi dniami, zwłaszcza, że ja nie poprawiam makijażu w ciągu dnia (z lenistwa).
Chanel mogę zaaplikować i cieszyć się kolorkiem cały dzień- taka powinna być idealna szminka..

Już nie będę wychwalać TŻ, bo mi obrośnie w piórka, ale naprawdę chłopak ma gust i gest! :D

Jofka




niedziela, 26 sierpnia 2012

Co u mnie nowego ?

Dużo nowego w kosmetyczce i nie tylko.
Z powodu tych "niekosmetycznych nowości" ostatnio rzadko do Was zaglądałam, ale liczę, że to się zmieni i będę miała więcej czasu.
Dzisiaj, tak aby się wdrążyć w blogowy rytm, chciałam pokazać, o co moje- kosmetyczka i toaletka- się wzbogaciły na przestrzeni ostatnich miesięcy.


Trochę się tego uzbierało.
W większości są to zakupy poczynione z okazji promocji czy wyprzedaży.
Wpadło też coś ze sklepu z naturalną pielęgnacją (woda różana, olejek łopianowy do włosów).
Pojawił się też gadżet- kolejna gąbeczka a'la beauty blender (pisałam o niej TUTAJ), bo naprawdę sprawdza się u mnie, a chcę mieć w pogotowiu świeżutką.

KOLORÓWKA


Zdecydowałam się na podkład La Roche Posay Toleriane Teint- jedyny, poza mineralnymi, który nie miał ani jednego składnika komedogennego, do tego jest lekki i kryjący.
Na pewno napiszę o nim oddzielną notkę.

Kredka 2in1 z Rimmel
Kupiłam, bo czarna z Catrice była tak mała, że aż niewygodna.
Skusiła mnie cena w Pepco- 4,99 PLN.
Wyjątkowo miękka, trwała i uznaję ten zakup za udany.

Miss Sporty
W Pepco wpadła mi w ręce też szmineczka za 4,99 PLN.
Kolor Love me.
Strasznie przypadła mi do gustu, bo jest naprawdę świetnej jakości, aż byłam w szoku.

Essence Coralize me!
Kupiłam, bo była przeceniona (została wycofana)- cieszę się z zakupu, choć opakowanie mnie nie zachwyca, ale co tam ;)

Na pewno więcej o przedstawionych produktach będzie, czy to w ulubieńcach, czy recenzjach.
Już niektóre z nich zdążyły mnie sobą zachwycić.

Miłego wieczoru
Jofka

środa, 15 sierpnia 2012

Mój HIT ! Alva mineralny krem do mycia twarzy Rhassoul

I jest w końcu recenzja mojego ostatniego odkrycia, mojego Ulubieńca!
Uprzedzam...będą same ochy i achy!
Już na wstępie piszę, że jest to moje KWC i nie znajduję w nim żadnych minusów.


A mowa o mineralnym kremie do mycia twarzy z glinką RHASSOUL od ALVY
Rhassoul Mineral Waschcreme


Produkt jest niemieckiej firmy,stąd nazwa w owym języku :)

Tutaj już po "naszemu"- obietnice producenta.


Jestem posiadaczką cery tłustej skłonnej do okresowego nadmiernego przetłuszczania, a także do szybkiego jej się zanieczyszczania, niestety.
Nie jest mi obcy także problem zaskórników i właśnie z tych wszystkich powodów zdecydowałam się na zakup tego produktu, do tego musiało to być coś naturalnego.
Pokładałam w nim duże nadzieje.
I nie zawiodłam się!

Jest to najskuteczniejsza broń w walce z niedoskonałościami i przetłuszczaniem się cery jaką kiedykolwiek stosowałam (a było tego wiele).
Nie dość, że spełnia wszystkie swe funkcje wzorowo, do tego jest delikatny i nie narusza ochronnej bariery skóry, dzięki temu ma ona czas na regenerację.
Ten problem pojawia się przy tradycyjnych żelach, które w składzie mają agresywne detergenty, które oprócz zanieczyszczeń wyżerają nam z twarzy wszystko, bez litości (myślę, że z tego powodu OCM jest tak zachwalane przez wiele Dziewczyn- dajemy cerze ulgę i pozwalamy jej samej uporać się z jej problemami; nie dajemy impulsu do wytwarzania dodatkowych porcji sebum, pozwalamy na zabliźnianie ranek czy szybsze gojenie i walkę z przebarwieniami).
Tylko przy tym żelu mamy SZOKUJĄCE dogłębne oczyszczanie!
Gwarantuję, że zaskórniki Wam znikną i skóra będzie oczyszczona, jeśli nie pozbędzie się ich w 100% , to na pewno w zadowalającym stopniu,
(pamiętajmy, aby podczas takiej pielęgnacji/terapii nie fundować cerze jakiś zapychaczy).
Moja śmiałość wynika z tego, że doświadczyłam na sobie skuteczności Alvy, ale nie tylko ja i opinie naprawdę są pozytywne.

Tak prezentuje się krem


Ciemnozielony średnio rzadki


SKŁAD


Sama natura!
To się ceni!
Bez sls, bez parabenów, bez PEG-ów...

Za 150 ml płacimy ok. 40 zł
Otrzymujemy taką tubę.




Dostępność: sklepy internetowe i stacjonarne (z naturalnymi kosmetykami).

W skrócie

+ DZIAŁA! I na niedoskonałości i na problem przetłuszczania się cery (zniknęły mi zaskórniki prawie w 100%, teraz tylko borykam się z przebarwieniami, które również ustępują :D)

+ mega, mega wydajny (mam już go na wykończeniu, a używałam 2 razy dziennie przez 4 miesiące)

+ cena jest stosunkowo niska w porównaniu do wydajności

+ wygodne i higieniczne opakowanie

+ zapach, ale to kwestia indywidualna, bo jest bardzo specyficzny- pachnie intensywnie rozmarynem i ...glinką

+ właściwości antybakteryjne, antyseptyczne, matujące na długo

+ przyjemny w użyciu, nie czuć żadnego dyskomfortu (ja używam 2 razy dziennie zostawiając na twarzy ok. 2-3 min następnie masuję i obficie zmywam wodą i nie ma żadnego, ale to żadnego ściągnięcia twarzy po)

Minusów brak!

Polecam każdemu, kto ma problemy z niedoskonałościami cery, bo ten produkt mi pomógł i już na pewno z niego nie zrezygnuję.
Glinka Rhassoul działa cuda, poczytajcie o niej w sieci- w sumie nic dziwnego, że i ten krem działa skoro ma taki skład (do tego zawiera aloes, który naprawdę służy mojej cerze).
Dodam, że krem stosuję po demakijażu twarzy- nie jest on bowiem produktem, który zmyje nam full make up.

Obecna tubka kończy mi się i już będę musiała się rozejrzeć za kolejną, ale chcę przetestować jeszcze jeden naturalny produkt, który działa podobnie, abym mogła Wam go porównać z moim CUDEM!
Bowiem, nie tylko Alva proponuje produkty bogate w glinkę Rhassoul (jednak zawsze będą ją miała, bo uzależniłam się od jej zapachu).

Oj jak dobrze, że ja odnalazłam ten krem :)


Pozdrawiam Jofka








czwartek, 9 sierpnia 2012

Recenzja: Serduszkowy róż Happy Booster od Physicians Formula


Będzie to wyjątkowo krótka recenzja i dość nietypowa.
Cóż mam napisać...
Róż jest cudowny, wspaniały, trwały, uroczy, cieszący oko efektem na policzkach i samym wyglądem.
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i użycia!
I na tym mogłabym skończyć...

Pełna nazwa to
PHYSICIANS FORMULA HAPPY BOOSTER GLOW AND MOOD BOOSTING BLUSH

Lubię tę firmę, bo ma w swojej ofercie bardziej naturalne produkty.
Zwłaszcza linia Organic Wear (mam z tej serii puder).
Skład owego różu jest dla mnie do zaakceptowania, choć zawiera w składzie talc.
Róż jest niekomedogenny i dlatego też zdecydowałam się na jego zakup :)

Ja mam w odcieniu WARM



Jest to piękna brzoskwinka- takiego odcienia szukałam, bo różowy róż mam z Lily Lolo.



Czyż te serca nie są urocze?
Już sam wygląd różu zachęca do zakupu!
Dzięki tym serduszkom, różu używam z jeszcze większą chęcią i przyjemnością.
Jest to zdecydowanie mój faworyt!
Używam tylko jego odkąd go zakupiłam.

Po wymieszaniu serduszek-kolorów otrzymujemy kolor ładnej brzoskwinki, nic pomarańczowego.
Ładny, ciepły odcień.
Hmm dlaczego nie zrobiłam słocza?
Ups...poprawię się

Nie zrobimy sobie nim krzywdy, w moim mniemaniu, ale nie oznacza to, że róż jest słabo napigmentowany.
Wystarczy lekkie muśnięcie pędzlem i już mamy nabrany produkt.
Nałożony na policzki (ja nie nakładam na same "jabłuszka"- nie lubię takiego efektu) naprawdę daje nam efekt 'Happy Boosting'- mamy promienistą, świeżą twarz!
Przekonał mnie, że takie brzoskwinki świetnie do mnie pasują.


Róż jest w przesłodkim, solidnym opakowaniu.
Otrzymujemy 7 g produktu(kupiłam z USA za pośrednictwem ebay'u)
Tak, tak kolejna moja ebay'owska zdobycz :D


W 'pakiecie' jest i lusterko i pędzelek(jeszcze nie używałam, ale za bardzo lubię mojego EcoToolsa), jednak w podróży może się sprawdzić.

Jestem bardzo zadowolona z zakupu i już nie patrzę na inne róże.
Ten jest idealny!
Pamiętam, że chciałam go mieć odkąd ewwwa pokazała go u siebie.
Oj zazdrościłam jej jego i po prostu musiałam go mieć!
I znalazłam i to po atrakcyjnej cenie, bo na Allegro ceny oczywiście są wyższe, jeśli w ogóle produkt się tam pokaże.
Nietypowa recenzja?
A tak, bo jestem tylko na TAK! ;)


Miłego dnia
Jofka

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Jakie gadżety Urodomaniaczka może znaleźć na ebay'u ?

Oj dużo, dużo GADŻETÓW, więcej niż znalazłam ja.
Chciałam Wam pokazać, co udało mi się upolować w całkiem atrakcyjnych cenach.
Warto czasami pokusić się o zrobienie zakupów na zagranicznych portalach, bo naprawdę ceny są kilkakrotnie niższe niż u nas.
Nie warto przepłacać!
Zwłaszcza, że ryzyko jest minimalne, a przesyłka naprawdę szybka (czasami szybciej paczka szła do mnie z Hong Kongu niż z miasta obok, naszą Pocztą Polską) ;).

Oto, co kupiłam:


Najważniejszy zakup to WAGA JUBILERSKA


Niezbędnik każdej "kręcącej" mikstury Urodomaniaczki.
A co!
Na tym zakupie zależało mi najbardziej i cieszę się, że nie skusiłam się na nią na Allegro, a tym bardziej w sklepach z półproduktami, bo przebitka jest zatrważająca (za ten sam model; same sprawdźcie).

Cena na ebay- 3,5 funta


Podświetlana, poręczna i naprawdę ułatwia sprawę.
Aż chce się coś nowego tworzyć!
Za tę cenę, tym bardziej nie warto męczyć się z miarkami, łyżeczkami...

PAPIERKI WSKAŹNIKOWE

Kolejny Must have w "domowym laboratorium".
Bez sprawdzenia pH nie ma mowy o położeniu czegokolwiek na twarz.
Papierki muszą być i już!
Wcześniej kupowałam na mazidłach i UWAGA płaciłam 40 gr za 1 sztukę.
Cena nie mała, to oczywiście cięłam papierek na tyle części ile się dało.

I tu z pomocą przyszedł ebay i zmiażdżył ofertę mazideł...

Cena kompletu (80 szt.) na ebay- ok. 1 funta !!!!

I do tego w poręcznym opakowaniu z tabelą pH.
Domyślacie się, że już nigdy nie kupię papierków na moich kochanych mazidlach
(i tak na mnie zarobią, bo hydrolaty mają najlepsze; swoją drogą nie polecam tych z BeautyEver).

Jeszcze się zastanawiacie nad zakupami a ebay'u?

GĄBECZKA DO PODKŁADU



Wygląda tak samo, działa tak samo, a Beauty Blenderem nie jest, wobec czego cena jest racjonalna.
Tak, bo za gąbkę do podkładu w kształcie chociażby jajka, powinno się płacić, jak za...gąbkę do podkładu.
Nie wiem... dyszka max? Oj, nawet i to za dużo.
W każdym razie ja bym nie wydała więcej.

Cena na ebay- ok. 1,3 funta ( są i tańsze na aukcji, są i droższe; i mamy wybór kolorów, a nawet kształtu).

Naprawdę fajny gadżet, pisałam o niej TUTAJ.

WYPEŁNIACZ DO KOKA


Wzięłam przy okazji.
Przydatny gadżet, ale nie sprawdził się u mnie.
Chciałam przedobrzyć- i tak mam dość swoich kłaków,a do tego kręconych i z tym cudem wyglądałam dość komicznie.

Cena na ebay- ok. 1 funta.

Na ebay'u kupiłam też atomizer na perfumy, coś jak Travalo-TUTAJ

KOSZTY PRZESYŁKI JUŻ SĄ WLICZONE W CENĘ PRODUKTU!!

Ja jestem zwolenniczką zakupów na zagranicznych portalach, zwłaszcza na ebay'u.
Wszystko prosto, łatwo i przyjemnie.
Nigdy nikt mnie nie "zawiódł", a zdarzało się to na naszym rodzimym rynku aukcyjnym.
Przesyłki zawsze docierają, nie ma problemu z kontaktem ze sprzedawcą, a jeśli już jakiś wystąpi, to dzięki systemowi sporów na ebay'u, pieniążki zawsze do nas wracają w razie niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania.
Przydałoby się tylko znać język angielski na podstawowym poziomie, bo bez tego ani rusz.

Polecam się przełamać i...zaoszczędzić!
Nie pozwólmy robić siebie w konia, większość przedmiotów na Allegro pierwotnie pochodzi właśnie od sprzedawców z ebay (zwłaszcza od azjatyckich sprzedawców), a później jest sprzedawanych z kolosalną marżą.

Pozdrawiam

Jofka


sobota, 4 sierpnia 2012

Ulubieńcy Lipca

Będą i ulubieńcy!
Nie byłam pewna czy Wam ich przedstawię, bo poprzedni ULUBIEŃCY są jak najbardziej aktualni ( zwłaszcza Alva).
Pojawiło się , jednak kilka hitów, więc pokusiłam się o notkę :)


PIELĘGNACJA

1. Naturalne Deo Alterry
Niezastąpiony naturalny roll-on.
Świeży, o przyjemnym zapachu i w moim przypadku najlepiej się sprawdza, jeśli chodzi o naturalne dezodoranty.
Ałun nie poradził sobie w upały.
Był też w DENKU.

2. Mydło dermatologiczne Dermaglin z glinką zieloną


Po raz kolejny w ulubieńcach(ulubieniec MAJA
Używam go bez przerwy odkąd kupiłam, jednak w tym miesiącu wyjątkowo je doceniłam.
Sprawdza się do zmywania makijażu(bez oczu oczywiście).
Żaden brud, czy mega make up nie jest mu straszny.
Nie wysusza, nie ściąga, choć oczyszcza aż do "skrzypienia" skóry.
Już chyba nie wrócę do tradycyjnych żeli, będę wierna mydełkom.


3. ULUBIONE PÓŁPRODUKTY


- naturalny olej z pestek malin
Obecnie to mój ulubiony olej. Idealny do cery tłustej- szybko się wchłania, jest suchy. Świetnie nawilża, a nie przetłuszcza. Skóra jest po nim miękka, zregenerowana.
Do tego skutecznie chroni przed promieniowaniem UV- jak mam dni bez makijażu tylko on stanowi moją ochronę.

- witamina b3 (niacynamid)
Dodaję praktycznie do wszystkiego- do hydrolatów i do mgiełek do włosów.
Ładnie radzi sobie z przebarwieniami.

- MOJE MAGICZNE DUO: wyciąg z aloesu + HA potrójny 1,5 %


Stosuję na noc.
Nic nie sprawdziło się u mnie lepiej.
Taka kombinacja, wymieszana na dłoni, ładnie koi zmęczoną po różnych kuracjach cerę, niweluje zaczerwienienia, łagodzi stany zapalne- robi wszystko to, czego moja cera aktualnie potrzebuje.
Największy plus za to, że efekty są zauważalne bardzo szybko.
Do tego ładnie matuje!
Szczególnie polecam wszystkim, którzy borykają się z przetłuszczającą się cerą.
Do tego, czuć różnicę między tym nowym HA, a moją pierwszą 0.5% wersją.


KOLORÓWKA


1. Paleta cieni Sleek Oh So Special
Najczęściej używałam w tym miesiącu ładnych róży i brzoskwinek do robienia kresek, a beży do rozcierania.

2. Podkład Lily Lolo + Gąbeczka a'la Beauty Blender


Hit nad hity!
Skusiłam się na tę metodę po pozytywnych opiniach Wizażanek.
Efekt jest naprawdę zachwycający!
Już nie muszę szukać płynnego podkładu naturalnego- wystarczy mi LL i mam wybór(na sucho i na mokro).
Podkreślam, iż moja gąbeczka to NIE jest Beauty Blender (nigdy nie wydałabym takich pieniędzy na gąbeczkę), jednak działa tak samo.
Polecam dla wszystkich Dziewczyn, które używają minerałów, do zwykłego płynnego podkładu też się sprawdza, ale taki sam efekt uzyskuję flat topem.
Jestem pod dużym wrażeniem współpracy gąbeczki z sypkościami, jeśli chodzi o płynne podkłady nie ma szału.
Minusem tej metody jest to, że więcej LL zużywamy, ale naprawdę warto dla efektu air brush :)


3. Pędzel do różu EcoTools
Nakładanie nim różu to czysta przyjemność!

4. Celia Nude szminka nr 601


Polowałam na nią długo i nie chciałam odpuścić, bo to dla mnie najładniejszy kolor z kolekcji.
Mam ją już 2 miesiące i używam regularnie i jest wielkim odkryciem.
Piękny różowy kolor, świetna konsystencja, dobra pigmentacja, przyzwoita trwałość.
Najbardziej lubię ją za to, że ładnie schodzi w ciągu dnia z ust- równomiernie, a do tego pozostawia usta lekko zabarwione.
Idealna szminka na co dzień, do malowania w pośpiechu, pasująca do wszystkiego.
Teraz mam porównanie do Lip Buttersów z Revlona i uważam, że nasza Celia jest o niebo lepsza- naprawdę nie wysusza i już bardziej pełni rolę balsamu( nie wysusza).

I to wszyscy moi oblubieńcy :)

Miłej soboty

Jofka

czwartek, 2 sierpnia 2012

Zużycia czerwca i lipca


Ani ich mało, ani dużo w tych ostatnich dwóch miesiącach.
Zawsze jednak taka sama duża radość, jak można pozbyć się pustych opakowań.
Mnie za to ostatnio mało tutaj- bez rozwlekłych tłumaczeń- mam miliony rzeczy na głowie.

Co zużyłam w czerwcu i lipcu?


1. Kolejna buteleczka JANTARU
Świetna wcierka do włosów- nie widzę, jeszcze, aby moje włosy szybciej rosły, ale fajnie sprawdza się na moich kręconych włosach.
Używanie jej weszło mi w krew.
Mam już kolejne buteleczki w zapasie.

2. OLIWKA HIPP
Klasyk!
I do nawilżania ciała, do olejowania włosów, demakijażu i mycia gąbeczek.
Lubię za skład, działanie i ZAPACH!
Mam duży zapas.

3. Olejek ALTERRA pomarańcza i brzoza
Używała z bańkami chińskimi, ale szybko mi się znudziło, chociaż efekty super.
Skończyłam do olejowania włosów i też się sprawdził.
Nie kupiłam kolejnej buteleczki, bo mam zapas Alverde.

4. BIOVAX maska do włosów zniszczonych
Poprawna, ale bez szału.
Wolę wersję do włosów blond i to do niej powrócę.

5. BALEA olejek do mycia ciała
Więcej o nim TUTAJ
Mam jeszcze jedno opakowanie w zapasie.

6. Woda TERMALNA LRP
Bardzo ją lubię, ale jest mało wydajna i droga.
Zastąpiłam ją hydrolatami.
Pewnie kiedyś wrócę do niej, albo skuszę się na Uriage.

7. Krem HIPP na odparzenia ( wersja podróżna)
Już zużyłam kilka takich małych opakowań.
Jest to mój ulubiony krem do twarzy- jedyny, który w składzie nie ma nic zapychającego.
Bezpieczny i naprawdę nawilżający.
Polecam WSZYSTKIM!
Dla Sucharków i Tłuściochów ;)

8. Naturalne DEO ALTERRA
Mój ulubiony dezodorant w kulce, naturalny oczywiście.
Jedyny, który "coś" daje.
Ostatnio jakoś ałun się nie popisał, nie mówiąc o Garnierze.
Dzięki niemu czuję się komfortowo i nie tęsknię za tradycyjnymi antyperspirantami.
Mam już nowe opakowanie.

9. Tusz w tubce CELIA
Uzupełniłam 2 tusze do połowy i koniec.
Nie narzekam, dzięki niemu reaktywowałam One by One i różnicy nie widzę.
Więcej o nim TUTAJ

OPRÓCZ tego, oczywiście na bieżąco zużywam:

- hydrolaty
- serum z wit. C
- maseczki z glinki


Nie pokazuje opakowań, bo gdy produkt mi się kończy zaraz je uzupełniam albo wykorzystuję do nowych mikstur.


I to wszystko, jak zwykle brak kolorówki, ale przez te panujące tropiki czuję się usprawiedliwiona- nie da się nakładać na siebie tony makijażu ;)

Zastanawiam się, czy zrobić notkę o ulubieńcach lipca, bo wiele się nie zmieniło.
Jeszcze pomyślę...co Wy na to?

Pozdrawiam gorąco

Jofka