wtorek, 4 września 2012

Ulubiony tego lata: Olej z nasion malin

Obecnie jest moim ulubionym olejem i był całe, już mijające lato.
Nie zrezygnuję z niego również jesienią i zimą.
Pasuje mi pod wieloma względami (konsystencja, wchłanialność, działanie), właściwie nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
Mowa oczywiście o
NATURALNYM OLEJU Z NASION MALIN

(mój kupiłam na ZróbSobieKrem)

Na stronie czytamy, że jest doskonałym przeciwutleniaczem (zapobiega starzeniu się skóry, niweluje zmarszczki i zapobiega powstawaniu nowych),
działa przeciwzapalnie i zapobiega utracie wody z warstw naskórka, uelastycznia skórę i wiele innych (więcej na stronie ZSK.
Dodatkowo, co wpływa na unikatowość oleju, posiada właściwości absorbujące promieniowanie UV (nawet ok. spf 50).

Czy działanie mogę potwierdzić na własnej skórze?


Właściwie zgadzam się ze wszystkim, tylko działania przeciwzmarszczkowego nie potrafię potwierdzić- okaże się w przyszłości ;)

Potwierdzam, że:

- uelastycznia, wygładza
- szybko się wchłania, jest suchy (idealny dla skóry tłustej, jaką posiadam)
- przyśpiesza gojenie się ranek
- zapobiega "suchym skórkom", koi suche miejsca
- nie zapycha, nie powoduje świecenia, przetłuszczenia
- chroni przed promieniowaniem słonecznym (sprawdzone na mnie i moim TŻ; jednak nigdy nie używałam go jako filtru pod makijaż, ponieważ naturalne filtry nie wydają mi się być stabilne)
- używany na noc działa jak "serum naprawcze" dla skóry zniszczonej słońcem,czy jak w moim przypadku- maltretowanej kuracjami kwasami.

Kolor oleju jest żółtawy, a zapach orzechowy.


No właśnie, zapach mógłby być malinowy i miałabym wszystko ;)
Nie jest jednak męczący, nic z tych rzeczy.

Cena 11,90 PLN za 15 ml

Niby mała pojemność, ale przy jego wydajności starcza na długi czas
(na całą twarz wystarczy nam mała kropelka).

Olej stosuję rano, gdy planuję dzień bez makijażu i bez tradycyjnego filtru, a także, gdy moja tłusta cera jest miejscami przesuszona.
Stosuję także wieczorem, gdy jestem po peelingu kwasem migdałowym.
Odkąd go mam odstawiłam inne oleje, sporadycznie stosuję tylko punktowo tamanu, którego próbuję rozgryźć (nie wiem czy na mnie działa, czy nie).

Olej z nasion malin jest idealną opcją dla osób z tłustą cerą, które chcą spróbować olejów, ale boją się ich "tłustości", sprawdzi się także dla osób z suchą czy dojrzałą cerą.

Miłego wieczoru

Jofka



11 komentarzy:

  1. Teeeeż go lubię :) Jeden z najlepszych olejków do twarzy. Chociaż ostatnio polubiłam się mocno z kiełkami pszenicy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I właśnie teraz wypowiadam swoją kwestię: rzucam olej tamanu :P przynajmniej na jakiś czas. Następne zamówienie będzie zawierało ten olej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No koniec świata! ;)
      A może dobrze "Wam" zrobi taka przerwa od siebie. W każdym razie warto wypróbować malinkę :)

      Usuń
  3. właśnie kompletuję zamówienie na ZSK, więc czemu by go nie dodać;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiam się nad nim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba w końcu muszę się w końcu na niego skusić :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiałam się ostatnio między nim a olejkiem tamanu i nie mogłam wybrać, więc odłożyłam decyzję na później ;) A myślisz, że jest sens kupować oba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm ciężka sprawa... teoretycznie tamanu pomaga przy skórze problemowej, pomaga goić wypryski, ale ja tego nie zauważyłam, faktycznie goi ranki, ale nie jakoś spektakularnie,a to samo robi olej z nasion malin, a do tego wiele, wiele innych pozytywnych rzeczy, które można dostrzec, także działa przeciwzapalnie. Z tamanu też jest problem, bo najlepiej jest go stosować punktowo albo w połączeniu z innym olejem/kremem; jest wielofunkcyjny. Malinkę możesz stosować solo. Myślę, że bym wybrała olej z nasion malin.

      Usuń
    2. Dziękuję ślicznie za podpowiedź! W takim razie chyba nie ma sensu rzucać się od razu na oba :) Wypróbuję najpierw malinkę, a później zobaczymy jakie będą efekty :)

      Usuń