wtorek, 28 lutego 2012

Lily Lolo. Kosmetyki do mineralnego makijażu.


Mineralnych kosmetyków do makijażu firmy LILY LOLO na pewno nie trzeba Wam przedstawiać.
Jest ona jedną z wiodących firm, która oferuje takowe kosmetyki na naszym rynku.
Została ona również wielokrotnie nagradzana za jakość swoich produktów.
W związku z tymi wszystkim superlatywami i ja zainteresowałam się tymi kosmetykami, zwłaszcza,że Pani dermatolog poleciła mi stosowanie minerałów przy mojej tłustej, zanieczyszczonej cerze.
Mimo licznych pozytywnych opinii na temat podkładów LL, na początek zdecydowałam się na róż.
Po pierwsze, bo jest to atrakcyjna forma zdobycia próbek ( w Polsce nie mamy możliwości zakupienia samych próbek) innych produktów najniższym kosztem, a po drugie potrzebowałam różu, który nie będzie szkodził mojej cerze.
Musiałam być pewna, że jest bezpieczny, bo inne zapychacze już wyeliminowałam.
Zamówiłam RÓŻ o wykończeniu satynowym OHH LA LA




Jest to ładny, subtelny róż. Kolor chyba najbardziej klasyczny i pasujący wszystkim.
Nie zawiera żadnych drobin, jest niby satynowy, ale moim zdaniem jego wykończenie jest matowe
Koszt za 3g 39,90 PLN


O produkcie:

łatwo się z nim pracuje

trudno z nim przesadzić

wystarczy odrobina do uzyskania pożądanego efektu

przez to strasznie wydajny, a w opakowaniu mamy 3g; starczy do końca świata i jeden dzień dłużej
nie wchodzi i nie uwidacznia porów ( co było u mnie zmorą)

trzyma się cały dzień na buźce

niska cena w porównaniu do wydajności

bez drobin i brokatu

I co najważniejsze naturalny, dobroczynny skład, który nie wpływa na popsucie stanu naszej cery, a wręcz może ją upiększyć.


Plus, który zasługuje na oddzielne zaznaczenie to wygodne, niebrudzące się opakowanie, które powoduje komfort użycia kosmetyku.
Nienawidzę wielu kosmetyków w formie sypkiej w powodu zawsze opruszonego produktem opakowania.
Dzięki temu nic nam nie wysypie się z opakowania w torebce czy podczas podróży.


A tu swatch

Jest to jedyny produkt, który mogę Wam zrecenzować, ponieważ nawet nie tknęłam próbek poza rozświetlaczem, ale pierwsze wrażenie nie jest najlepsze. Nie chcę jednak skreślać go zbyt pochopnie, więc poczekam.
Na inne próbki przyjdzie pora, gdy zakończę kurację z Triacnealem, bo chciałabym, aby moja recenzja była jak najbardziej obiektywna i pozwalała mi na surową ocenę tego, czy warto jest się pożegnać z płynnymi podkładami na rzecz Lily Lolo.
Na testowanie czekają:
jaśniejszy róż ( chyba już mi się bardziej podoba)
ciemniejszy róż ( jako potencjalny bronzer, ale raczej jest to jednak róż)
rozświetlacz Star Dust ( który na razie wydaje się być zbyt delikatny)
Na razie ciiii...

Róż mogę Wam polecić z czystym sercem. Zwłaszcza osoby z tłustą cerą czy trądzikową powinny zwrócić na nie uwagę. Poczytajcie sobie,zgłębcie wiedzę na ich temat, zamówicie próbki albo poczekajcie na moje dalsze recenzje ;)
Na pewno będzie Wam długo służył ( od otwarcia niby 24 miesiące, ale ja uważam,że naturalne kosmetyki się nie przeterminowują).
Na stronie oficjalnego dystrybutora LL na Polskę- Costasy- można obejrzeć sobie wszystkie kosmetyki i kolory. Strona jest bardzo dostępna i przejrzysta, a zdjęcia świetnie odzwierciedlają kosmetyki w rzeczywistości.
Mimo tego ja polecam najpierw zakup próbek anim zdecydujemy się na pełnowymiarowy produkt.
Co do firmy Costasy, to wspominam transakcję z nimi dokonaną bardzo przyjemnie.
Odbierałam swoje zamówienie osobiście w siedzibie warszawskiej i Panie z nieuwagi zapomniały o próbkach dla mnie, a ja nie zauważyłam ;) I klops!
Zadzwoniłam z moim "problemem" na infolinię i zostałam tak miło obsłużona, Pani mnie przepraszała i spytała, czy zadowalałaby mnie wysyłka próbek na adres domowy.
Ja cała happy, że odzyskam swoje próbki:) Miałam je na drugi dzień!!! :D

Jeśli chcecie więcej się dowiedzieć o kosmetykach Lily Lolo, a także poznać ich składy i dobroczynny wpływ na stan cery odsyłam Was na ich stronę

COSTASY


A Wy miałyście już szanse wypróbowania tych kosmetyków?

Czy macie już wyrobione opinie na temat kosmetyków, które mam zamiar wkrótce testować?

Chętnie poczytam Wasze spostrzeżenia. Może mi pomożecie.













poniedziałek, 27 lutego 2012

LISTA ŁUPÓW. Hity Biedronki na Dzień Kobiet.




Co roku w Biedronce na przełomie lutego i marca ,w związku z zbliżającym się Dniem Kobiet :D , pojawia się oferta przygotowana właśnie dla płci przeciwnej.

Można w niej znaleźć dużo produktów do pielęgnacji, a także kosmetyków.

W tamtym roku kilka produktów okazało się hitami, zwłaszcza ze względu na atrakcyjne ceny.
M.in. hitem były masła do ciała, ale wiadomo-
MY już maseł nie potrzebujemy Kochane! My mamy ISANĘ! hihi

W ubiegłym roku też coś kupiłam przy tej okazji, ale naprawdę nie pamiętam co- pewnie sporo tego było? ;)
W tym roku jest podobnie.


W związku z tym, iż folder z ofertą jest już dostępny online na stronie Biedronki, ja chciałabym Wam tylko przypomnieć o tej akcji.
Nie przegapcie!

Oferta obowiązuje od 29.02 do 13.03 lub wg dat podanych w gazetce.

Oto, moim zdaniem, produkty warte uwagi, czyli
MOJA LISTA ŁUPÓW:


Po pierwsze chcę upolować Zestaw Eveline, a to dlatego, że zawsze chciałam spróbować ich tuszu, a nigdzie nie mogłam go dorwać.
Teraz mam okazję w tak strasznie atrakcyjnej cenie, a dodatkowo mamy zachwalaną
odżywkę do paznokci 8 w 1 i puder w kamieniu, który ma bardzo dobre opinie na KWC
Dwoma słowami- TYLKO BRAĆ! Z
Zestaw kosztuje 19,99!!
Już widzę jak wstaję w środę o 6.00 rano!


Kolejnym potencjalnym łupem mają być naturalne maseczki do twarzy
I tu mamy do wyboru:
oczyszczającą
redukującą zmarszczki
przeciwtrądzikową z jedwabiem


Ja pojadę na ostro i wezmę tę trzecią ;)
Kusi mnie zwłaszcza to, iż są 100% naturalne, a w składzie same dobroci, takie jak:
glinka kambryjska, olejek z jojoba, jedwab.

Jedno opakowanie ma nam starczyć na 2-3 razy.
Koszt to 3,99 PLN za jedną.

Te produkty z serii BeBeauty nie są jakoś specjalnie moimi must have'ami, ale przy okazji gazetki można wziąć żel micelarny do testów.






















Wiem, że te produkty są hitami więc chciałam Wam zasygnalizować, że można je będzie dostać.
Są one dostępne w stałej ofercie, ale nie wiem czy wszystkie, bo u mnie często w ich miejscu są pustki.

Oprócz tego dużo produktów w okazyjnych cenach firm takich jak Garnier, Nivea...

I co jesteście zachęcone?
Coś czuję, że zestaw z Eveline rozejdzie się jak świeże bułeczki ;)
Wybieracie się w środę do Biedronki?


Więcej na stronie Biedronki

Biedronka

Rozdanie u EKOcentryczki

Przychodzę donieść o świetnym rozdaniu u EKOcentryczki.
Świetnym, bo nagrody są NATURALNIE na bogato ;)
To niezwykła gratka dla EKOfanek :D
Zapraszam!

Więcej informacji

tu : ROZDANIE U EKOcentryczki

niedziela, 26 lutego 2012

Recenzja: Essence, Topcoat gel- look XXXL Shine


Ostatnio poszukiwałam Topcoatu. Miał być albo z Essence albo z Catrice. Padło na Essence, bo skusił mnie slogan o efekcie "żelowych paznokci".
Miał być totalny błysk i przedłużenie trwałości lakieru. Na tym mi zależało. Zwłaszcza, iż ostatnio cały czas mam pomalowane pazurki ( wtedy tylko mi się nie łamią), chciałam zaopatrzyć się w "cudotwórcę", który pozwoli mi nosić lakier na paznokciach dłużej niż 2 dni bez poprawek.


Dostajemy aż 8ml za 6,99 PLN ( kupiłam cudo w Naturze, hehe tak w tej sieci, o której ostatnio tak głośno na Wizażu i na ich fb) ;)

Konsystencja produktu to faktycznie żel, nie jest jak typowy lakier. Jest bardzo gęsty.
Czytałam opinię, że długo zastyga, odbija się i jest miękki.
Przetestowałam i zgadzam się z tym w pewnym sensie.
Jak próbowałam zrobić wgłębienia i masakrować go to owszem, naruszyłam powierzchnię. Jednak następnym razem, bez macania, bez maltretowania nic takiego nie miało miejsca. Nic się nie odbiło.
Dobrze zastygł i pozostał twardy ;)
Dzisiaj jest nie do ruszenia :D

Po pierwszym przejechaniu pędzelkiem - WOW! Ale błysk. Naprawdę podobał mi się efekt.
Użyłam go na nudziaku z Wibo,a na końcach nałożyłam Essence Color&go w kolorze 04 Space Queen

Dzisiaj już tego błysku nie widać albo ja go nie widzę. Wybrałam zły kolor na testy, myślę,że na czerwieni ten efekt byłby bardziej WOW ;)


Paznokcie malowałam w środę, a dzisiaj jest niedziela i prezentują się moim zdaniem bardzo ok.
Nic nie odprysnęło, widać jedynie odrost.
Na moich paznokciach to rekord. Jestem kobietą pracującą, przede wszystkim gospodarującą w domu ;) więc u mnie żywotność lakieru to z 2 dni max- bez odprysków i bez poprawek.


Mnie efekt zadowala, zwłaszcza jeśli chodzi o przedłużanie trwałości lakieru.


To jest mój pierwszy Topcoat więc nie mam takiego porównania.
Jakie są Wasze faworyty?
Myślicie, że ten daje radę?


Miłej Niedzieli
Jofka



sobota, 25 lutego 2012

ALVERDE: Naturalne kosmetyki do makijażu.


Pewnie wiele z Was Drogie Dziewczyny, słyszała już o naturalnych kosmetykach niemieckiej firmy ALVERDE, która jest dostępna w sieciach Dm.
Otóż ta firma, oprócz kosmetyków do naturalnej pielęgnacji, ma w swojej ofercie również duży wybór kosmetyków kolorowych.
Ja, korzystając z okazji, że kilka razy do roku mam możliwość zaopatrywania się u naszych zachodnich sąsiadów, poprosiłam ( tym razem, bo często bywam tam osobiście ;) ) o zakup kilku produktów.
Zanim złożyłam zamówienie, to przejrzałam stronę drogerii, która jest niezwykle przejrzysta i łatwa w odbiorze- nawet dla osoby takiej jak ja, która nie jest biegła akurat w tym języku ;)
Adres strony podam na dole.
Co mi się w stronie spodobało, to to, że mamy możliwość poznania kolorów, a także dokładnych składów. Jest to godne pochwalenia, bo producent jak widać, ich się nie wstydzi :D
Tym sposobem, łatwo mogłam wybrać sobie co chciałam.
W tamtym okresie, jak i obecnie, ( zamawiałam w listopadzie) namiętnie poszukiwałam naturalnych kosmetyków, o jak najlepszym składzie.
Zwłaszcza bez talku, różnie to wyszło. Te, które w nazwie mają "mineral" nie zawierają talku.

Oto zdobycze:

Jest to set/ kit do stylizacji brwi.
Jak widać, są to standardowo dwa cienie: ciemniejszy i jaśniejszy.
Dodatkowo znajdziemy tam bazę pod te cienie, coś jak wazelina, która ujarzmia włoski.
Przy czym jest to set 01 BLOND, czyli dla blondynek ;) Jest jeszcze wariant ciemniejszy.
Do schludnego opakowania dołączone są 2 pędzelki/aplikatory- bardzo przyjemnie się ich używa.
Ja chwalę sobie ten kosmetyk, dużo ze mną podróżował i stwierdzam,że opakowanie jest bardzo solidne.

Ingredients: Highlighter
Talc, Mica, Magnesium Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*,
Parfum (Essential Oils)**, Tocopherol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*,
Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Chamomilla Recutita (Matricaria) Extract*, Bisabolol, [+/- CI 77491, CI 77891, CI 77492, CI 77499]
Bestandteile:Talkum, Glimmer, Magnesiumstearat, Triglyceride, Kieselerde, Jojobaöl*, Mischung äth. Öle**, Vitamin E, Olivenöl*, Sonnenblumenöl*,
Vitamin E -Acetat, Vitamin C-Palmitat, Kamillenextrakt*, Bisabolol, mineralische Farbstoffe

Ingredients: Puder
Talc, Mica, Magnesium Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*,
Parfum (Essential Oils)**, Tocopherol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Tocopheryl Acetate,
Ascorbyl Palmitate, Chamomilla Recutita (Matricaria) Extract*, Bisabolol, [+/- CI 77891, 77491, CI 77492, CI 77499]
Bestandteile: Talkum, Glimmer, Magnesiumstearat, Triglyceride, Kieselerde, Jojobaöl*, Mischung äth. Öle**,
Vitamin E, Olivenöl*, Sonnenblumenöl*, Vitamin E -Acetat, Vitamin C-Palmitat, Kamillenextrakt*, Bisabolol, mineralische Farbstoffe

Ingredients: Eyebrow Wax
Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Jojoba Esters, Hydrogenated Castor Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Lanolin,
Rhus Verniciflua Peel Wax, Talc, Cera Alba (Beeswax), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*,
Magnesium Silicate, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Tocopherol,
Bestandteile:
Rizinusöl, Jojobaester, gehärtetes Rizinusöl, Sheabutter*, Wollfett, Beerenwachs, Talkum, Bienenwachs, Kakaobutter*, Sonnenblumenöl*,
Magnesiumsilicat, Gojibeerenextrakt*, Vitamin E

6,5 g kosztuje 4,45 EURO

Podkład w kompakcie z proteinami jedwabiu
010 LIGHT BEIGE


Mimo tego, iż kolor był dobierany na ślepo, okazał się świetnie dopasowującym się pod mojej cery.
Z tego produktu byłam bardzo zadowolona. Miał bardzo dobre krycie.
Śmiało mogę powiedzieć, że lepsze niż Double Wear Light Estee Lauder, który poszedł w odstawkę.
Kolejne, co mnie urzekło, to solidność opakowania.
Mamy ładną puderniczkę z dużym lusterkiem, a pod spodem miejsce na gąbeczkę, która jest dołączona do kompaktu.

Jak widać lubiłam go, bo sięgnął dna :)
9 g kosztuje 3,95 EURO

Dodam, że już mam na niego zamówienia ;)
















MINERALNY RÓŻ
10 ROMANTIC CORAL


To był mój MUST HAVE.
Bardzo lubię róże, ten mi się najbardziej spodobał. Drugi wygląda na fioletowy ?
Ten ma w sobie delikatne, rozświetlające drobinki i dlatego, nie zawsze go mogę stosować.
Tylko wtedy, gdy mam nieskazitelną cerę.
Kolor mogę porównać do Lily Lolo Oh la la.
Tego z LL używam codziennie, bo jest bez "dodatków".

3 g kosztuje 4,45 EURO
Jest jednak strasznie wydajny, starcza na długo. Nie wiem, kiedy go skończę?
Opakowanie jest klasyczne dla róży sypkich.
Trzeba bardzo uważać z ilością nakładanego kosmetyku, bo jest bardzo napigmentowany, przez co, jeszcze bardziej wydajny.



















Teraz czas na BUBEL
To chyba jedyna rzecz na jakiej się zawiodłam aż tak bardzo.

LINER W PŁYNIE
01 SCHWARZ


Albo ja nie umiem się nim malować, albo trochę im nie wyszło z tym kosmetykiem.
Po prostu kreski robione tym linerem są grube i prześwitujące.
Myślę, że to wina aplikatora.
Jest on w formie gąbeczki/patyczka, jednak jest gruby i twardy.
Nie da się nim zrobić cienkiej kreski. Jest to niemożliwością.
Jednak jak już się nakreślimy to długo się utrzymuje, a łatwo zmywa się np. Biodermą.

Tutaj wszystkie swatche. Opisałam mimo, iż można się domyśleć, co jest co ;)
Postaram się go wykorzystać z innym aplikatorem, bo jako jeden z niewielu, nie szczypał mnie jak dostał się do oka.

To by było na tyle z zakupów.
Jeśli interesuje Was bardziej szczegółowa recenzja to dajcie znać.
W tym poście chciałam raczej tylko zasygnalizować czym dysponuję w razie czego ;) Wiele osób opisuje produkty Alterry, które posiadam i ja, ale kosmetyki Alverde są mniej znane, dlatego chciałam pokazać coś mniej spotykanego.
Nie zamieszczałam wszystkich składów, tylko jeden dla przykładu, żeby nie zrobić posta- kolosa.

Ja Wam serdecznie polecam te kosmetyki. Wiem, że nie są dostępne w Polsce, a na Allegro ceny są podwyższone, ale jeśli macie dostęp do tamtego rynku, to naprawdę polecam.
Dostajemy kosmetyki naprawdę wysokiej jakości za niską cenę, a opakowania są tak solidnie, robione z zwracaniem uwagi na detal, że przypominają nam te wysokopółkowe.

Ja na pewno skuszę się na więcej, nie tylko kolorówki, ale i pielęgnacji. Słyszałam, że ich cienie są świetne.

Chętnie się dowiem czy Wy już miałyście z nimi styczność i czy coś mi możecie polecić?

A tu powód dlaczego post jest później, mimo wolnej soboty

Naszło mnie na pieczenie rosyjskich bułeczek :D

Adres strony


http://www.dm-drogeriemarkt.de/cms/servlet/segment/de_homepage/alverde_home/

Miłego dnia
Jofka











piątek, 24 lutego 2012

Most Wanted : Limitowana ISANA


Ostatnio czytałam o produktach, na które wiele osób poluje, zachwala pod niebiosa.
Krótko mówiąc , były one pożądane.
Po tych opiniach- pożądane także przeze mnie.
Tak na mnie działają recenzje Dziewczyn z Wizażu.
Nie trzeba było długo mnie namawiać do dołączenia do polowania, bo ceny są zachwycające.
Musiałam szybko zacząć się rozglądać, bo jest to edycja limitowana ( liczę, że to tylko pic na wodę ).
Na liście gończym znaleźli się:
ISANA Duche Peeling o zapachu białej czekolady i wanilii ( działa na wyobraźnię, od razu ślinka leci ;) )
ISANA Masło do ciała Orzech włoski i mleko

Po wizycie w 2 Rossmannach i pustych półkach , właśnie tylko w miejscu tych produktów, jeszcze bardziej się nakręciłam i chciałam je mieć. Zwłaszcza, że inne produkty z Isany zalegały na standzie.
Wszyscy chcieli je mieć!
Pomaszerowałam do 3 Rosmanna, a tam... JEST! JEST MASŁO!
Dokładniej, nawet kilka. Zakupiłam 3 sztuki :D
Dzisiaj już żałuję, że tylko 3 i w przyszłym tygodniu dalej poluję.



Masło kosztuje 4,49 PLN za 200 ml :D
Tylko brać, jak się dostanie ;)
Pierwsze, co urzeka to zapach. Naprawdę przyjemny.
Jak dla mnie niechemiczny. Typowy dla kosmetyków z orzechem włoskim ( kojarzy mi się z zapachem balsamów koloryzujących z właśnie orzechem włoskim).



Masło ma konsystencję...masła! W końcu, bo często to jest po prostu gęściejszy balsam.
Jest treściwy.
Ładnie się wchłania i co najważniejsze- nawilża.
Nie zostawia lepkiej warstwy, a zostawia przyjemny zapach.


Ma także w składzie dobroczynne składniki.

Za tę cenę warto spróbować, ja polecam. Na pewno zrobię zapas.
Okres przydatności po otwarciu - 12 miesięcy.

Złapałam się także na Peeling o zapachu białej czekolady i wanilii



Kosztował trochę ponad 5 PLN za 200 ml
Okres przydatności po otwarciu to też 12 miesięcy.

Zapach jest także miły dla nosa. Pod prysznicem przyjemnie się go używa, ale raczej ma on dogodzić naszemu zmysłowi węchu i tyle.
Nie jest to bowiem, mega ścierający peeling do ciała ( w tej roli u mnie występuje peeling kawowy).
Jest to raczej żelik pod prysznic z granulkami do codziennego użycia.
Ja będę go używać i też kupię jeszcze jedno opakowanie, bo jest to "rozkosz dla zmysłów"

Również polecam spróbować go w tej roli, bo jako peeling "ścierny" ;) to się nie sprawdzi.
Taki dodatkowy.

Tak przyznaję, dołączyłam do owczego pędu.
I cieszę się, bo produkty bardzo mi się spodobały. Trafiły w mój gust zapachowy.
Nie chciałam tym razem przegapić kolejnej "perełki".

A Wy już znacie te produkty?

Jak nie to pospieszcie się, bo może tym razem edycja limitowana naprawdę okaże się limitowaną ;)

To moje pierwsza przygoda z Isaną.

Miłego dnia Jofka






czwartek, 23 lutego 2012

Recenzja : Maybelline, One by One Satin Black


W związku z tym, iż ostatnio głośno jest o tym tuszu i ogólnie wzbudza on zainteresowanie- postanowiłam zrobić jak najprędzej jego recenzje dla Was.
 Zwłaszcza, że jeszcze będzie szansa dorwać go poniżej 30 zł w ramach promocji.

Jak wiecie tusz kupiłam w poniedziałek- nie miałam wobec tego wiele czasu na testowanie, ale 2 caluśkie dni pobył na moich rzęsach i co nie co mogę o nim powiedzieć.

Miałam wielkie oczekiwania co do tego tuszu, bo był on zachwalany na youtube przez wiarygodne bloggerki, a także przez bliską mi koleżankę.
Oczekiwania były tym większe , im co rusz trafiałam na bubel w tej kategorii kosmetyków.
W ostatnich latach używałam tuszy z Heleny Rubinstein i łatwo się przyzwyczaiłam do dobrego.
Później już nic nie dawało mi choćby porównywalnego efektu .
Chciałam jakiegoś tańszego odpowiednika, bo 130 zł na tusz - dzisiaj wydaje mi się to zbędne ( nie wiem co będę myśleć za jakiś czas ;) )
I tak natrafiłam na sławny Multi Action z Essence, który powodował u mnie nagminne wypadanie rzęs przy demakijażu- musieliśmy się pożegnać :/

I tak oto trafiłam na
One by One Satin Balck Maybelline


Pierwsze, co rzuca się w oczy to opakowanie z motywem gorsetu.
 Opakowanie jak opakowanie- podobne do innych z tej serii.
Wizualnie tak, ale to tylko pozory.
Dla mnie to było strasznie miłe zaskoczenie- opakowanie jest tak skonstruowane, a raczej jego ujście, że dozuje optymalną ilość tuszu na szczoteczkę.
Nic się nie brudzi, nic nie trzeba wycierać.
Szczoteczka jest aż zasysana.
Bardzo mi się to podoba, bo nie trzeba się paćkać i mazać  otworu w celu zdjęcia nadmiaru produktu.

Jak już otworzymy tusz to ukazuje się naszym oczom mega silikonowa szczota.
Jestem fanką takich szczotek, więc przede wszystkim dla niej kupiłam ten tusz.



Szczoteczka jest naprawdę duża jak na silikonowe.
Jest owalna i zwęża się ku końcom.
Jest złożona z drobnych wypustek, które mają za zadanie uchwycić każdą z rzęs.

Czego oczekiwałam?

Moje oczekiwania co do tuszu to rozdzielenie i wydłużenie, jeśli będzie podkręcenie to świetnie, chociaż na to mamy sposób- zalotkę.
Nie oczekuję pogrubienia, bo to zawsze mi się kojarzy po prostu ze zlepieniem rzęs.
Niestety przerzedzonych rzęs tusz nam nie wypełni.
Oprócz tego standardowe wymagania- żeby się nie kruszył i nie osypywał, wytrzymał jak najdłużej bez rozmazywania się.
Dodam, iż jestem fanką teatralnych rzęs, czyli firanek.
W tej kwestii im dłużej tym lepiej ;)

Co obiecuje producent?

Jest to - przewrotnie- tusz pogrubiająco - rozdzielający.
Nie zraziłam się pierwszym członem, bo silikonowa szczotka wydała się być obiecująca.
Natomiast  określenie "satin black" ma nam dawać gwarancję mocnej czerni , satynowej czerni.

Jak wrażenia po użyciu?

WOW!

To pierwsze wrażenie.
Zgadzam się z producentem w kwestii rozdzielenia- konstrukcja szczoteczki wręcz jest stworzona do tego idealnie - nie może być inaczej.
Jedno pociągnięcie i każda rzęsa jest przeczesana przez silikonowe wypustki.
Pogrubienie?
Tego nie umiem ocenić, bo właściwie nie wiem co to znaczy, zawsze to było dla mnie enigmatyczne.
Przecież objętości nie da się osiągnąć bez zlepienia, jednak optycznie - tak widać, że rzęsy nie są przerzedzone i nie jest ich 3 na krzyż.

Producent nie wspomina o wydłużeniu, a One by One jest moim faworytem w tej kwestii.
Rzęsy są do nieba już od pierwszej warstwy, pierwszego pociągnięcia.
Można sobie nim wypracować jeszcze lepszy, pożądany efekt- nakładając kolejne warstwy, przy czym nie oblepiamy ich.
Mimo sporych rozmiarów szczoteczki- łatwo się nią manewruje i jednocześnie
nie brudzi się powieki.
Jednak co silikonowa, to silikonowa :D
Świetna sprawa!
Nie trzeba używać grzebyczka, nigdy się z nią nie przesadzi.
Z każdą warstwą jest lepiej, chociaż po pierwszej mamy efekt WOW!


Postaram się to pokazać na zdjęciach, ale trudno to uchwycić.
Najlepszą rekomendacją jednak chyba są wrażenia użytkowniczki.




Chyba widać, które przed, które po :D




Moje oczekiwania zostały zaspokojone.
Mam rzęsy takie jakie chciałam mieć, a inne drogeryjne tusze mi tego nie mogły zapewnić.
Co do tej czerni- tak jest czarny, ale nie odróżniam jej aż tak bardzo od pozostałych czarnych tuszy.
W ciągu dnia spisuje się bez zarzutu- nie osypuje się, nie spływa.
Miałam go na sobie dzisiaj 8h i tak jak wyszłam z domu , tak pozostał na miejscu bez zmian.
Na obecna chwilę jestem bardzo z niego zadowolona, a wiem, że tusz z czasem jest jeszcze lepszy więc... tylko się cieszyć.

Za tę cenę warto spróbować, bo naprawdę jest porównywalna z tymi w najwyższych półek
Ja nie czuję już potrzeby kupowania HR

Polecam 
Zwłaszcza Dziewczynom, które lubią efekt wyrazistych rzęs i są fankami silikonowych szczoteczek
Wówczas będzie to dla Was must have

Podsumowując:

Świetnie rozdziela
Wydłuża ponad moje i tak duże wymagania, aż doooo niega
Trwały
Nie osypuje się
Wygodna szczoteczka
Racjonalna cena, jak na taki efekt

Moja ocena to


5,5/ 6 

(zostawiam sobie margines bezpieczeństwa jakby było coś jeszcze lepszego)
hmm czy to możliwe? ;)

Miałyście okazje już testować One by One?
Jak Wasze wrażenia?

Miłego dnia Jofka











środa, 22 lutego 2012

Pielęgnacja cery bardzo tłustej


Dzisiaj podstawy, czyli codzienna pielęgnacja mojej cery. 
Jestem posiadaczką, chyba na moje nieszczęście ( chociaż każdy narzeka na cerę jaką ma) cery bardzo tłustej, skłonnej do niedoskonałości, szybko zanieczyszczającej się- dalekiej od ideału - do niedawna ;)
Bardzo? Tak, bo świecę się niemiłosiernie i nigdy moja cera nie jest w stanie osiągnąć matu. Zawsze jest "nawilżona" sebum :/
Moja pielęgnacja ostatnio się zmieniła, a było to wywołane potrzebą skonfrontowania się z Killerem- Triacnealem.
Powyżej znajdują się wszelkie produkty, którymi traktuję moją twarz w ostatnich miesiącach i śmiało mogę Wam je polecić, bo widzę, że służą typowi cery jaką posiadam.

Krok po kroku :

Krok 1


Żel do mycia " od stóp do głów" - dla mnie do twarzy
Ściereczka z mikrofazy do mycia twarzy- kupiona w Schlecker za 4,99 PLN

To jest mój zestaw do codziennego mycia twarzy wieczorem.
Zmywam tak makijaż i przy okazji robię sobie ściereczką peeling.
Ten duet świetnie oczyszcza twarz. Żel jest bardzo delikatny, dobrze radzi sobie z makijażem, nie zostawia ściągniętej skóry.
Musiałam się nim ratować po użyciu próbki żelu z Iwostinu, który mnie podrażnił, a nie mam aż tak wrażliwej cery.
Kolejny plus to naturalny skład- czego ja poszukuję w kosmetykach.
Funkcja ściereczki- wszystkim znana, dodam tylko, że za taką "zawrotną" cenę warto spróbować.
Jest bardziej szorstka od mikrofibrowej, ale nie mogę porównać do muślinowej.
Przy kuracji z Triacnealem chciałam zainwestować w żel La roche posay, ale cieszę się, że zrezygnowałam, bo taki zestaw to dla mnie cudo.
Ściereczka jak ściereczka, ale żel nie ma dla mnie minusów.
Do tego używam go do mycia pędzli, czasami jako żel pod prysznic i szampon.

Kilka razy w tygodniu 



Peeling Soraya i Glinka zielona

To produkty, które używam 2, 3 razy w tygodniu.
Peeling jest ze mną już ponad 2 lata.
Lepszy jest ten do cery trądzikowej, ale nie mogłam go dorwać.
Świetnie ściera martwy naskórek nie robiąc przy tym krzywdy- dla cery tłustej w sam raz.
Jednak trzeba uważać, gdy ma się niezagojone wypryski.

Glinkę zieloną ( kupiona na Allegro) stosuję ostatnio nawet co drugi dzień. Dla mnie to KWC.
Tylko dzięki niej mogę otrzymać mat. Lekko też likwiduje przebarwienia, które mam po kuracji, a także świetnie oczyszcza, co sprawia, że mamy mniejszy problem z zaskórnikami.
Na pewno będę jej używać do końca świata i jeden dzień dłużej.
Glinka zielona to niezbędnik dla posiadaczek cer tłustych.

Krok 2


Bioderma Sebium H2O - 43 zł za 500 ml ( w aptece w moim mieście)
Ava Bio Rokitnik- 12 PLN  za 200 ml na promocji w Drogerii Natura, cena regularna to 17 PLN

Po umyciu i wysuszeniu twarzy, przemywam ją płynem micelarnym.
Moim nr 1 jest Bioderma Sebium.
Jest to najdelikatniejszy płyn jaki miałam, który świetnie zmywa makijaż, nawet wodoodporny. Świetnie nadaje się do wrażliwych oczu.
Teraz, gdy makijaż całkowicie zmywa mi duet z kroku 1, to płyn micelarny służy mi tylko do tonizowania.
Jednak, gdy miałam sporo makijażu używam Biodermy, a Avy wtedy, gdy miałam dzień w domu.
Gdy używam Biodermy jestem wtedy pewna, że pory są całkowicie czyste, co nie oznacza, że Ava sobie nie radzi z makijażem. O nie! Po prostu Bioderma reguluje produkcje sebum.
Płyn z Avy mi pasuje, ale jest mniej delikatny- o dziwo!
Potrafi szczypać w oczy, ale lepiej nawilża niż Bioderma.
Największym plusem dla Avy to skład.
Sama natura- bez parabenów, bez propylene glycol., bez barwników, zapachu.
Dodatkowo płyn z Avy ma być być produktem antystarzeniowym.


Krok 3


Avene Triacneal 30 ml- 57 PLN 
( O! zgrozo! nigdzie nie mogłam go dostać, po lepszej cenie, bo był wykupiony, ale wiem, że w SuperPharm można dostać o dyszkę taniej)

Po przemyciu płynem micelarnym czekam ok. 20 min. aż skóra dobrze wyschnie, bo inaczej mogłybyśmy ją podrażnić, a nawet poparzyć, chociaż mi to nie grozi- jestem strasznie gruboskórna-
nakładam Triacneal- na całą twarz.
Stosuję go już ponad miesiąc i jestem zachwycona.
To mój KWC w kwestii walki z niedoskonałościami.
Tylko tyle napiszę na jego temat, bo za bardzo bym się rozpisała- to materiał na oddzielny post.
 Dodam, że nakładam go kilka godzin przed snem, aby zdążył się wchłonąć zanim wytrę go w poduszkę!!

Ach dodam tylko, że już nie mam problemów z wypryskami, leczę tylko małe przebarwienia, a wcześniej to wstyd było ludziom się pokazać ;)

I idę spać :D

O poranku





Krem AA Wrażliwa Natura 20+
50ml za 17 PLN 
( promocja Drogeria Natura)

Rano przemywam twarz albo Biodermą albo Avą i nakładam krem nawilżający.
Nie miałam problemów z wysuszoną skórą na twarzy podczas kuracji- pewnie Wam też się to nie przytrafi jeśli macie tak tłustą cerę.
Miałam tylko raz , po jednej stronie, wysuszoną skórę na brodzie.
Mimo to należy nawilżać, nawilżać!
Tylko nie przesadzić- miałam Cetaphil i kiedyś sprawował się ok, jednak po dłuższym czasie był za ciężki.
Zapchać, może nie zapchał, ale skóra się pod nim dusiła i błyszczała.
Krem AA stał się wybawieniem
Wchłania się do matu, optymalnie nawilża ( może być zbyt słaby dla skór suchych).
Podczas kuracji Triacnealem na dzień używam kremu przeznaczonego na noc, latem pewnie zmienię na letnią wersję.
Byłam w szoku, że krem na noc świetnie się nadawał pod makijaż i to dla cery tłustej!
Nie zapycha!
 Jest lekki! 
Nie obciąża skóry!
Nie świecę się po nim jak bombka! 
Dla mnie to odkrycie i jestem zadowolona.
Zwłaszcza,że ma naturalny skład-  co u mnie jest konieczne!
Uważam, że producent powinien napisać na opakowaniu-
"stworzony do cery tłustej" ;)

Makijaż




Dlaczego makijaż przy temacie pielęgnacji?
Uważam,że ma tu istotne znaczenie, gdy ma się cerę tłustą, a zwłaszcza, gdy przechodzi się kurację z Tri.
To są tylko podstawy makijażu.
Przy Triacnealu trzeba używać wysokich filtrów, niezależnie od tego, że mamy zimę- musimy chronić skórę przed fotouszkodzeniami.
Ja stosuję filtr spf 50 cały rok więc to dla mnie nie był problem.
Mam teraz SVR dla cery tłustej, ale nie polecam.

Po kremie z AA używam właśnie filtru i czekam aż się wchłonie ( w tym czasie robię sobie kawę) :)

Później czas na makijaż, który był horrorem na początku kuracji, bo twarz wygląda jak mielonka ( to określenie jednej z Wizażanek ;) )

Moim faworytem, który sprawił, że ten horror stał się znośny, był i jest podkład
 Clinique Anti - Blemish Solutions
 w kolorze 01 fresh alabaster - najjaśniejszy 

30ml za 125 PLN
( drogeria niesieciowa) 

Polecam go szczególnie tym, którzy mają tak jak ja skórę strasznie tłustą i niemiłosiernie świecącą się.
Jako jedyny matuje na dłużej.
I co ważne nie zapycha!
Kupiłam go własnie z tego powodu, nie chciałam walczyć z niedoskonałościami jednocześnie je powodując zapychającym podkładem.

Tylko tyle na jego temat- chciałabym zrobić post o moich poszukiwaniach podkładu idealnego.
Nie wiem czy będzie ze mną na zawsze, bo chcę przejść na minerały jak skórę wyleczę z przebarwień.
A na razie potrzebuję dobrego krycia, które on mi daje.

Twarz przypudrowuję pudrem naturalnym sypkim matującym  z 
ALMAY Pure Blends 
nr 100 translucent matte 
7,9 g za 16 PLN
( polska drogeria internetowa, Allegro)

Jego plusy to :
Matuje!
Hipoalergiczny!
98,2% składników pochodzenia naturalnego ( a to dla mnie najważniejsze!)
Piękne pudełeczko ;)

Ma i minusy, ale to nie miejsce na to, bo nie dotyczą jego świetnego działania.

SKŁAD ( na życzenie) ;) :
Mica , Lauroyl Lysine , Silica , Lecithin , Acai Fruit Extract - Euterpe Oleracea , Yuzu Peel Extract - Citrus Junos , Lotus Flower Extract - Nelumbo Nucifera , Orchid Flower Extract - Cymbidium Grandiflorum , Wild Pansy Extract - Viola Tricolor , Papaya Fruit Extract - Carica Papaya , Sorbic Acid , Iron Oxides - CI 77491 - 77492 - 77499 , Titanium Dioxide - CI 77981


Używam jeszcze korektora z Essence 
Miejscowo na przebarwienia.

Produkty, które wymieniłam i całą moją codzienną pielęgnację mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto zmaga się z problemami jakie mam ja.
Metodą prób i błędów uważam, że doszłam do optimum w tej kwestii.
Oprócz tego, że leczę i pielęgnuję to jeszcze zapobiegam i nie niszczę tego, co już udało mi się wypracować.
Obecnie moja cera jest w lepszej kondycji.
Nie mam nowych wyprysków, zaskórników, ani podskórnej "kaszki".
Skóra jest gładka i mniej się świeci!
Jak pozbędę się przebarwień, a z każdym dniem jest lepiej, to będę mogła zrezygnować z podkładu!
U mnie takie problemy z wypryskami pojawiają się sezonowo i kiedyś też sobie z nimi poradziłam ( Epiduo), ale opisana pielęgnacja przynosi szybsze efekty i jest mniej inwazyjna!
Oprócz tego podczas kuracji zrezygnowałam z picia kawy i picia mleka, bo odżywiałam i odżywiam się zdrowo.

Polecam wszystkim i jeśli chociaż jednej osobie pomogę lub dam wskazówkę to dla mnie już jest sukces i dowód na sens tego bloga.
Wiem, że droga do pięknej skóry - to w przypadku tłustej skóry- droga przez mękę!
Jeśli macie jakieś pytania to chętnie odpowiem, nawet jeśli nie dotyczą tych kosmetyków, bo przetestowałam już wiele :/
Wizyty u dermatologów i kosmetyczki też mnie czegoś nauczyły ;)

Chętnie poczytam o Waszych sprawdzonych sposobach!!!

Miłego dnia Jofka










wtorek, 21 lutego 2012

Zdobycze kosmetyczne



Od kilku dni chodziły słuchy, że w wybranych sklepach od 20 lutego mają się pojawić przeceny kosmetyków Essence, więc jak to mi - w tej kwestii nie trzeba dwa razy powtarzać ;)
 Poleciałam zachęcona do Douglasa, bo w mojej mieścinie nie ma innych niby objętych promocją.
 I tam co? Ni widu, ni słychu o promocji.
 Pani jeszcze na dodatek uraczyła mnie tekstem : " W Douglasach nigdy nie ma promocji". I tu się nie myliła :D Zgadzam się. Ten sklep nie słynie raczej z dyskontowych cen.
Jednak ja, jak to ja, musiałam coś już nabyć jak już wylazłam z pieleszy. Poleciałam do drogerii, która słynie z kolei z przecen,ale w stylu - z 6,99 na 8,99 zł ( miałam taką przygodę z lakierem z Essence z limitki Ballerina).
Chciałam jeszcze skorzystać z promocji 2 produkty Essence + jeden gratis. Swoją drogą skorzystać po raz drugi ;)

Powyżej na zdjęciu moje wczorajsze zakupy i z minionego tygodnia.


To produkty, które kupiłam by otrzymać gratisy od Essence.
Za pierwszym razem kupiłam
 lakier No more Drama (bardzo mi się podoba taki liliowy kolorek na pazurkach)
 i 
  topper  Circuss Confetti ( zakochałam się i od tej pory palec serdeczny jest nierzadko "cyrkowy" ).
Wczoraj kupiłam za to top coat xxl shine efekt żelowych paznokci za 6,99 zł i
 lakier do paznokci 04 space queen ( mam zamiar go wykorzystać na same końcówki do manicure nude).
Oczywiście wszystko bez promocji- lakiery w standardowej cenie.



To wspomniany top coat z bliska. 
Nie jestem z niego za bardzo zadowolona po teście na jednym pazurku.
Macie z nim jakieś doświadczenia? Jakie są Wasze opinie?


To gratisy
Za pierwszym razem dostałam 2 cienie ( są ok, ale ja nie jestem wymagająca)
Wczoraj wzięłam sobie liner z BlackManii, bo już mam dość użerania się z eyelinerem z Alverde. Uff.
Oczywiście za każdym razem musiałam się przy kasie upomnieć o nie.
Czy Wy kiedykolwiek dostałyście gratis bez upominania się?
Ja nie mam takiego szczęścia, czy to tylko ja?


Kolejna moja zdobycz to nowy, osławiony przez jedną z youtuberek tusz do rzęs One by One.
Ja wzięłam wersję Satin Balck- tą z gorsetem.
Chciałam kupić nową mascarę,bo moja z Heleny Rubinstein już chyba jest niezdatna do użycia, a Multi Action u mnie się nie sprawdziła.
Kupiłam ją w Naturze w promocji za 26,99 zł o 1 zł taniej niż w Rossmannie aktualnie :)
Pierwsze wrażenia bez malowania rzęs- świetna szczoteczka i sposób nabierania tuszu.
Nic się nie brudzi, za dużo tuszu nie wychodzi.
Może będzie hit? 


Kolejna zdobycz, a właściwie miła niespodzianka, która czekała na mnie pod koniec dnia.
Dostałam po ok. 2 tygodniach moje wyczekiwane pędzle EcoTools do makijażu mineralnego.
Zamawiane na ebayu i dostarczone oczywiście jako gift :)


Są takie miłe w dotyku, że miałam ochotę je macać i macać ups... ;)
Na pewno będą się świetnie sprawować.
Zakupiłam je z myślą o używaniu do produktów Lily lolo .
Mam do tej pory róż i jest świetny, a teraz czaję się na podkład.
Zobaczymy jak to będzie.
Cieszyłam się jak dziecko.
Pewnie Wy już macie uzbierana całą kolekcję?


To tyle z zakupowych mini szaleństw dotyczących kosmetyków.
Teraz nadszedł czas na testowanie, po jakimś czasie będę mogła Wam powiedzieć co o nich myślę.
Zwłaszcza o mascarze i o pędzlach.
Jeśli macie ochotę poznać moją opinię na ich temat dajcie znać :D
A ja chętnie poczytam Waszych zdań na ich temat.

PS. Załapałyście się wczoraj na Kissboxa? ;)

Miłego dnia Jofka