wtorek, 12 lutego 2013

Lakiery Sally Hansen Complete Salon Manicure za 9,99 zł ?

A tak! O tym za chwilę...
Bardzo lubię lakiery Sally Hansen.
Mam kilka z diamentowej kolekcji i bardzo je sobie chawalę.
Są naprawdę dobrej jakości.
Nie kupuję ich jednak w regularnej cenie,bo są zbyt drogie.
Lakierów z serii Complete Salon Manicure po cichu zazdrościłam dzieczynom z amerykańskiego youtuba.
Sama jednak nie chcialam inwestować aż ok. 49 zł za lakier do paznokci.
Jednak nie omieszkałam się na nie "rzucić" (dosłownie!), gdy sobaczyłam je za cenę 9,99 zł!
W Pepco!

Skusiłam się na takie kolorki, choć kusi więcej.


- czarny z kolorową poświatą nr Midnight in NY
- piękny mleczno-różowy baby pink nr Ballet Rouges
- idealny, klasyczny mleczny kolor nr Mousseline

Za pierwszym razem kupiłam Mousseline, a później wróciłam po kolejne.
Wszystkie mi się podobają.
Na wstępie mają już plus za porządną, elegancką buteleczkę i pojemność- aż 14,7 ml !

Na razie nie mogę o nich za wiele powiedzieć, tylko tyle, że kolorki są śliczne.
Choć opinie na Wizażu mają zachęcające. Sprawdźcie.
Co prawda, pomalowałam sobie wszystkimi kolorami po jednym paznokciu, ale to za mało by wydawać opinię.
Mogę tylko napisać, że nie smużą i dla czarnego i różowego wystarczy jedna warstwa do pełnego krycia. Mleczny potrzebował 2 warstw.

Lakiery podobno mają innowacyjną formułę- łączą w sobie bazę, odżywkę i utwardzacz.
Faktycznie, utwardzenie czuć, jakbyśmy nałożyli warstwę top coatu.
Zobaczymy jak będzie z trwałością.

Na pewno dam Wam znać jak się sprawują po dłuższym czasie i wrzucę jakieś fotki.
Teraz tylko informuję i zachęcam do wycieczki do Pepco.
Może jeszcze i u Was uchowały się jakieś sztuki.

Pozdrawiam!
Jofka

piątek, 8 lutego 2013

Ulubieńcy stycznia

I pojawiają się ulubieńcy pierwszego miesiąca tego roku.
Zestawienie porduktów ze stycznia robiłam z niemniejszą ochotą, niż tych z całego roku.
Wynika to z tego, że w styczniu odkryłam kilka naprawdę świetnych produktów, czym chciałam się z Wami podzielić.

Oto one


1. Paleta cieni theBalm Balm Jovi
Dla mnie to jest hit nad hitami! Chciałam już ją zamieścić w ulubieńcach roku, ale nie byłoby to fair, bo dostałam ją na początku grudnia. Jednak, na pewno należą się jej wszelkie zaszczyty. Cienie są świetnej jakości, dobrze dobranie kolorystycznie. Znajdziemy wśród nich maty, cienie perłowe i metaliczne. Odkąd ją dostałam używam codziennie. Do tego uwielbiam róż FratBoy, który jest również w palecie (mega trwałość, zaskakujące napigmentowanie, piękny kolor). Często w styczniu używałam też kremowej pomadki w kolorze czerwonym, również dołączonej do zestawu. Słowem- cudo!

2. Podkład Catrice Infinite Matt
Musiał się tu znaleźć. Wiecie już jak go osławiam od jakiegoś czasu, zwłaszcza w TEJ recenzji, do której Was odsyłam, jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym podkładzie.

3. Eyeliner w żelu Essence, czarny
Bardzo często go używałam w styczniu. Jest to dobry liner o kremowej konsystencji w przystępnej cenie.

4. Pędzelki Essence: "kulka" i do linera
Miałam już jeden pędzel z tej firmy (do nakładania cieni) i nie zachwycił mnie. Był dość szorstki i słabo nabierał cienie. Jakie było moje zdziwienie, gdy użyłam tych. Kulka jest niesamowicie miękka i dobrze rozciera cienie w załamaniu, a pędzel do linera jest elastyczny i cienki i pięknie można zrobić nim kreki żelowym eyelinerem. Na pewno sobie dokupię kilka sztuk.

5. Maska do włosów Zjaja Intensywne Wygładzanie
Maska za 5 zł (w osiedlowym spożywczaku), a czyni cuda. Jest to dobra alternatywa dla Isany z Babassu. Może i mocno nie odżywia, ale świetnie podkreśla skręt loków i za to ją lubię. Ułatwia rozczasywanie.

6. Mydło Alterra różane
Zaczęłam używać do mycia twarzy, jak skończyło mi się savon noir. Mydełko od Alterry ma przyjamny różany zapach i dobrze oczyszcza twarz nie pozostawiając jej ściągniętej. Miłe do codziennego użytkowania.


Zdaje się, że to wszystkie produkty, które mnie urzekły w styczniu, a były warte wspomnienia.
Tak na marginesie, na pewno moim ulubieńcem nie jest zima, która znowu do nas powróciła :(

Trzymajcie się ciepło!
Jofka



poniedziałek, 4 lutego 2013

Denka!

Wreszcie czas na denka.
Uzbierało się sporo pustych opakowań, więc czas się tego wszystkiego pozbyć.
Ostatnio bardzo mało kupuję (stąd brak postów "zakupowych"), za to namiętnie zużywam to, co znajduje się w czeluściach mojego domu.



Zapraszam na szybki przegląd zużytych produktów:


1. Odżywka do włosów aloesowa Mrs. Potters - przyzwoita, nadaje się do pierwszego mycia w metodzie OMO, zbyt delikatna, aby porządnie odżywić włosy. Możliwe, że kupię ponownie.

2. Żel Babydream "Od stóp do głów"- uniwersalny żel, którego zawsze mam w zapasie. Mam już kolejne opakowanie.

3. Babydream fur mama Płyn do kąpieli- ulubieniec, zwłaszcza w zimne dni, czy do mycia ciała, czy włosów. Na pewno kupię ponownie.

4. Płyn do higieny intymnej Facelle- ostatnio pozycja obowiązkowa w łazience, używam do mycia włosów i szybkiego demakijażu twarzy. Mam już kolejne opakowanie.

5. Oliwka do ciała Babydream- nie jest to Hipp, ale przyzwoicie zmywała makijaż oczu. Nie kupię ponownie, wolę Hipp.

6. Chusteczki do demakijażu Alterra- moje ulubione, dobrze zmywają makijaż i nie podrażniają mojej cery. Mam kilka opakowań w zapasie.

7. Woda różana- zawsze jakiś hydrolat u mnie musi być, tym razem padło na wodę różaną; robi to, co ma robić. Używam już kolejnej buteleczki.

8. Dezodorant Isana różany- bardzo przypadł mi do gustu, zwłaszcza zapach. Mam już kolejne opakowanie.

9. Pianki do golenia Isana- zdecydowanie bardziej lubię wersję brzoskwiniową (cudny zapach); extra jakość w niskiej cenie. Mam już kolejne opakowanie brzoskwiniowej.

10. Odżywka do włosów Jantar Farmona- bardzo dobra odżywka, używałam jej regularnie teraz mam przerwę. Na pewno kupię ponownie.

11. Dezodorant roll on Garnier BIO Kokosowy- strasznie mierny i to nie dlatego, że naturalny (do działania takowych jestem przyzwyczajona), po prostu nie robił nic, nawet zapach był zbyt bardzo alkoholowy. Nie kupię ponownie.

12. Jedwab do włosów Biovax- niezastopione silikony w zimowe, mroźne dni. Używam już kolejnej buteleczki.

13. Serum A+E Biovax- używam naprzemiennie z jedwabiem, dobre serum do zabezpieczenia końcówek zimą.

14. Olej tamanu ZSK- typowa relacja love-hate, raz go uwielbiałam i widziałam efekty działania, a kolejnym razem uważałam, że nie robi nic. Ostatecznie zdecyduję się na kolejne opakowanie, bo pomógł ostatnio mojej cerze.

15. Kwas migdałowy z mazideł- jeden z moich ulubionych kwasów, jest skuteczny (radzi sobie z przebarwieniami i leczy stany zapalne), a do tego mało inwazyjny. Obecnie używam salicylowego, bo do migdała skóra może się przyzwyczaić i już nie ma aż tak spektakularnych efektów, jak na poczatku stosowania.

16. Gąbeczka a'la beauty blender- kupiłam nową i pozbyłam się starej, przecięłam ją i odkryłam,że nie ma strachu, bo gąbeczka i w środku była czysta. Mam już kolejną.

17. Podkład Lily Lolo Blondie- jest szok, bo zużyłam coś z kolorówki; naprawdę bardzo dobry podkład mineralny, miło mi się z nim współpracowało. Teraz używam Annabelle Minerals i mam mieszane uczucia.

18. Kapsułki Alterra- zawsze chętnie używałam po peelingu kwasowym, porządnie nawilżały. Kupię ponownie.

19. Olejek pod prysznic Balea- olejek przypadł mi do gustu, przede wszystkim za zapach, działanie i skład, szkoda, że niedostępny w Polsce. Przy okazji na pewno kupię ponownie.

20. Acnederm- recenzja TUTAJ. Kupię ponownie, ale już nie w tym sezonie.

Ufff...
Faktycznie, trochę tego jest.
Najbardziej dumna jestem ze zużycia czegoś z kolorówki :)

Miłego wieczoru, a ja wracam do zużywania ;)

Jofka