sobota, 29 marca 2014

Nowości, zakupy z marca



Witajcie!
Ostatnio rzadko kupuję produkty z działu kosmetycznego.
Staram się zużywać zapasy, korzystać z posiadanej kolorówki i cieszyć się produktami "na wykończeniu".
Jednak w marcu poczyniłam drobne zakupy, jest zatem okazja, aby pokazać Wam, co nowego kupiłam.



W ostatnich ulubieńcach pisałam o tym, że ponownie zakochałam się w perfumach Tresore od Lancome.
Efekt był taki, że już mam kolejną buteleczkę.
Powtórzę, że są dla mnie niebagatelnie uwodzicielskie i seksowne.

Od dawna nie używałam tradycyjnego podkładu- z powodzeniem sprawdzał się BB cream.
Postanowiłam kupić coś nowego, o przyjemnym składzie i lekkiej konsystencji.
Wybór padł na kremowy podkład INGLOT YSM w oczywiście najjaśniejszym kolorze 41.
Nie jest on dość jasny, ale zaskakująco dobrze stapia się z cerą.
Nie jest widoczyny na skórze, nie robi pomarańczowych plam.
Jak do tej pory, sprawdza się w porządku (zaznaczam, że używam go sporadycznie).

Na nowe róże od theBalm czaiłam się od dawna, zwłaszcza, że jestem ogromną fanką tej firmy.
Była okazja i mam swój róż inStain w kolorze houndstooth, czyli fioletowego różu.
Jestem na razie w fazie testów.
Najbardziej jestem zainteresowana jego trwałością, bo w tej kwestii nie spisuje mi się róż MAC :(

Jestem dużą fanką szminek w kredce, jednocześnie w produktach do ust cenię sobie trwałość, bo nie lubię powtórnych aplikacji w ciągu dnia.
Musiałam spróbować kredki Just Bitten Kissable od REVLON.
Wybrałam kolor Darling (fioletowy róż) i Crush (lekkie bordo).
Już wiem dlaczego o nich tak głośno zagranicą.

Jako maniaczka lakierów Essie kupiłam sobie dwa nowe kolory, na które miałam chętkę od dawna- Fiji i Bordeaux.


I to wszystkie dobroci. Czas przygotowywać się do recenzji :)
Mam ochotę na więcej... ;)

Miłego dnia!

Jofka

sobota, 8 marca 2014

Ulubieńcy lutego


Witajcie!
Niesamowicie piękny dzień dzisiaj mieliśmy.
Trudno jest się wówczas zabrać do jakiejkolwiek roboty.
Jednak jest to ostatni czas na ulubieńców zeszłego miesiąca, więc jestem.




Zacznę od perfum.
W lutym powróciłam do pozostałości Tresor od Lancome.
Oczywiście doceniam jedynie wersję klasyczną, która uwodzi niemniej jak Penelopa w reklamie tych pachnideł.
Czasami myślałam, że jeszcze do nich nie dojrzałam, ale teraz są wprost stworzone dla mnie.
Zakochałam się do tego stopnia, że już mam nowy flakonik.
Jestem w nich inną kobietą.

Nie mogłam nie wspomnieć o mojej nowej szmince od Chanel Rouge Coco Culte.
Jeszcze chyba nigdy tak nie martretowałam szminki po jej zakupie.
Mam ją na sobie prawie codziennie.
Dodatkowo posądzam ją o to, że przynosi mi szczęście, bo odkąd ją nosze całkiem miłe rzeczy mnie spotykają ;)

Chętnie używałam także różu ooh la la z Lily Lolo.
Kidyś niesłusznie posądziłam go o słabą trwałość.
Nic z tych rzeczy!
To naprawdę dobry i ładny róż.

Wszem i wobec muszę także zakomunikować, iż Essie Good to go to faktycznie magiczny produkt!
Najlepszy top coat jaki miałam dotychczas.
Malowanie z nim paznokci, to przyjemność.

Do gustu przypadł mi także suchy szampon z Batiste o zapachu tropikalnym.
Używam go głownie do zwiększenia objętości włosów na drugi dzień po myciu.
Lubię jego zapach i działanie.

W lutym ponownie wróciłam do mojego stałego ulubieńca- kremu Hipp na odparzenia.
Jest cudowną bazą do mieszania z olejami.

Ostatnio znowu doceniłam działania kwasów na swej cerze, a zwłaszcza salicylowego.
Dobrze sprawdził się u mnie tonik z kwasem salicylowym i mocznikiem- ładnie złuszcza i rozjaśnia cerę.

To wszyscy moi ulubieńcy, jeśli chodzi o dziedzinę urodową.
Poza tym, moją największą ulubienicą jest zbliżająca się WIOSNA!

Miłego wieczoru!
Jofka