poniedziałek, 21 stycznia 2013

Recenzja: Catrice Infinite Matt 010 Light Beige. Idealny podkład znaleziony...za późno

Od dawna nie używam podkładów dostępnych w drogeriach,perfumeriach. Częściej korzystam z minerałów czy podkładu aptecznego (LRP Toleriane Teint). Taki wybór jest korzystniejszy dla mojej cery. Niedawno miałam okazję kupić mój ulubiony drogeryjny podkład z dawnych lat
(niedostępny już na polskim rynku). Skorzystałam. BioDetox od Bourjois, bo o nim mowa, jednak nie był tym, czego obecnie poszukuję- jest za ciemny i opornie stapia się z cerą. Podkład płynny miał być dla mnie wygodą, odpoczynkiem od minerałów, ale tym razem nie wyszło.

Udało się z podkładem Catrice, o którym przypomniały mi dziewczyny, dzięki swoim notkom o wycofywanych produktach tejże firmy. Infinite Matt chciałam spróbować od chwili, gdy przeczytałm jego skład, ale ociągałam się, bo mam wystarczającą ilość "mazideł", a poza tym zawsze "miałam czas". Nie do końca...
Zmobilizowałam się do kupna i znalazłam. Znalazłam mój idealny podkład w płynie/kremie i na moje nieszczęście, już muszę się z nim żegnać.




Dlaczego idealny?

Zacznę od składu- krótki, przyzwoity, bez zapychaczy, oil free.

SKŁAD

AQUA (WATER), CYCLOPENTASILOXANE, CYCLOHEXASILOXANE, GLYCERIN, PEG/PPG-18/18 DIMETHICONE, STEAROYL INULIN, SODIUM CHLORIDE, ACRYLATES/C12-22 ALKYL METHACRYLATE COPOLYMER, DIMETHICONE CROSSPOLYMER, METHYL METHACRYLATE CROSSPOLYMER, POLYSORBATE 80, HYDRATED SILICA, DIMETHICONE/METHICONE COPOLYMER, ALUMINUM HYDROXIDE, PEG-8, ETHYLHEXYLGLYCERIN, TRIMETHOXYCAPRYLYLSILANE, TOCOPHEROL, ASCORBYL PALMITATE, ASCORBIC ACID, CITRIC ACID, PHENOXYETHANOL, PARFUM (FRAGRANCE), BENZYL SALICYLATE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, HEXYL CINNAMAL, CI 77491, CI 77492, CI 77499 (IRON OXIDES), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE).
(tak, są w składzie silikony,ale lotne- wraz z aplikacją znikają z powierzchni skóry)


KOLOR
010 Light Beige stowrzony dla bladoskórych, czyli dla mnie.

Dobranie odpowiedniego odcienia, to dopiero jest utrapienie. Jeszcze nigdy nie udało mi się trafić ton w ton- zawsze musiałam mieszać dwa podkłady. Z podkładem Catrice udało mi się. Jego kolor to typowy beż- nic pomarańczowego, różowego czy żółtego.
Ostatnio byłam nawet skłonna twierdzić, iż leppiej mi w tonach różowych, ale w tym neutralnym kolorze wyglądam najkorzystniej.

Porównanie Catrice IM 010 Light Beige do odcienia 51 z Boujois


Już w buteleczce widać, iż Bourjois jest ciemniejszy.




Swatche na ręce są bezlitosne dla Bourjois - podkład Catrice jest o wiele jaśniejszy.
Kiedyś myślałam, że Light Vanilla to naprawdę porcelanowy beż, który był jedyną opcją dla bladych twarzy. W tym zderzeniu wygląda na pomarańczkę.

KONSYSTENCJA

Nie lubię podkładów płynnych, przede wszystkim za ich lepkość i oleistość. Od razu czuję jak moja cera przestaje oddychać pod takimi maziami.
Infinite Matt jest idealnie kremowy, lekki. Świetnie stapia się z cerą, pozostaje na niej niewidoczny.
Najchętniej nakładam go palcami.



KRYCIE

Zadowalające, czyli od średniego do pełnego. Wszystko zależy od aplikacji i od ilości nałożonych warstw. Łatwo można je budować, bez tworzenia maski. Moje blade przebarwienia chowają się całkowicie, bez użycia korektora.

TRWAŁOŚĆ

Pewnie nie jest to 18 h, jak zapewnia producent, ale na pewno cały aktywny dzień- od nałożenia makijażu do jego zmycia. Nie ściera się i NIE ciemnieje!

WYKOŃCZENIE

Na pewno nie jest to podkład typowo matujący. I za to należy się producentowi pstryczek w nos, bo takowy powinien być, jeśli zasugerujemy się nazwą. Nie powinny się nim zatem interesować osoby, które są fanami totalnego matu lub mają bardzo tłustą skórę.
IM daje nam satynowe wykończenie (zdrowy mat), bez błyszczenia, jednak nie obejdzie się bez pudru matującego. Podkład jest nawilżający, o czym wspomina producent, a więc nie podkreśli nam żadnych suchych skórek.

HIGIENICZNA APLIKACJA

Podkład jest zamknięty w szklanej, solidnej buteleczce z pompką.


ZAPACH

Wyczuwalny, ale nie jest dla mnie drażniący.

CENA

27 zł i chyba nie ma co liczyć na obniżkę związaną z wycofaniem produktu.


WADY?

Tak, wycofanie produktu z rynku.
Nie mogę tego przeboleć, ale tak to już chyba jest, że poszukiwania idealnego podkładu nigdy się nie kończą.

O tym, jak bardzo polubiłam ten podkład, najlepiej świadczy fakt, iż zaopatrzyłam się w zapas- mam kolejną buteleczkę. Tyle mogłam zrobić.

Jeśli zainteresowałam Was tym podkladem, to nie ma czasu do staracenia- podobno już kończy się zapas w Naturze.

Mam cichą nadzieję, że producent Catrice się z tego wycofa lub po czasie się zreflektuje i wznowi produkcję Inifinite Matt.

Miłego dnia
Jofka

środa, 16 stycznia 2013

Lips of The Day : Chanel Rouge Allure 167


Pamiętacie szminkę?
To Rouge Allure w kolorze 167 SUPER Chanel.
W podlinowanym poście nie pokazałam Wam jak ,ów zacne cudeńko, prezentuje się na ustach.
Dzisiaj nadarzyła się okazja, więc nadrabiam zaległości.
Tym chętniej to robię, bo byłyście zainteresowane właśnie takimi zdjęciami.

Dodam tylko, że moje usta nie są w idealnej kondycji (ach zmimo!), a mimo to szminka wygląda świetnie.
Jest po prostu najlepsza!

Oto moje LOTD ;)


Jak Wam pisałam, nie jest to typowa fuksja. Jest to raczej mocny róż- ciężki do opisania, dość łatwy do noszenia!





Na ustach nie jest taki przerażający jak w opakowaniu, prawda? Zresztą, wszystko zależy od aplikacji :)

Miłego dnia
Jofka

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Recenzja: La roche posay, Effaclar DUO

Nadszedł czas na recenzję kremu, który ostatnio ostatnio zawojował "urodowy światek". Wcale się nie dziwię, jest on też moim ulubieńcem. Ba! Nawet ulubieńcem roku 2012!

Oto wspomniany laureat ;)


Do kremu LRP Effaclar DUO podchodziłam z rezerwą, po doświadczeniach z Triacnealem, bałam się skutków ubocznych wszelkich kremów na niedoskonałości.
Zaryzykowałam i nie żałuję!

Zacznijmy jednak od początku...
Nie chcę Was zanudzać składem i analizą składników. Napiszę jedynie, że w 40 ml kremu o żelowej konsystencji, znajdziemy wśród substancji czynnych: kwas LHA (ciężko spotykany w innych kosmetykach poza ich koncernem), Pirokton Olaminy i witaminę B3. Wszystko "cacy"- można by rzec. Jest i kwasik (łagodny, ale skuteczny), jest i niacynamid- wszystko, co lubię!

Co bystrzejsze oko dostrzerze silikon, ale bez obaw! Jest to silikon lotny- wraz z nałożeniem kremu na twarzyczkę znika z niej.
Nie ma też parabenów.
Jedym zdaniem- nic nas nie zapcha!

Wobec powyższego skusiłam się i już "denkuję" owy krem.

Moje wrażenia?

Pierwsze co, to konsystencja- lekka, żelowa. Krem szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej, tłustej warstwy. Bomba!
Bardzo podoba mi się efekt wygładzenia jaki powoduje- nawet to sprawia, że chcę go kupować i kupować.Jest to naprawdę cenne zwłaszcza, gdy nasza cera jest tłusta, z niedoskonałościami i nie jest "gładka jak stół".
Effaclar duo zrobi nam właśnie taki "stół" ;)
Do tego matuje i świetnie nadaje się pod makijaż (o ile ktoś nie boi się kłaść lekkiego kwasiku na dzień; producent nie zabrania w każdym razie).

Pewnie najważniejsze jest jednak to, jak radzi sobie z niedoskonałościami?
Radzi sobie i to dobrze.
- oczyszcza pory,
a przynajmniej zapobiega ich zapychaniu nowymi zanieczyszczeniami (uważam, że jak ktoś ma bardzo zaczyszczoną twarz, to pomogą jedynie mocniejsze kwasy; zobaczycie jednak poprawę w zmniejszonej ilości zaskórników, a grudki będą się wchłaniać)
- trzyma naszą cerę "w ryzach"
(nie pojawiają się nowe niedoskonałości, a jeśli już "coś" ma w planach wyjść to Effaclar szybko im to wybija z głowy)
- przyśpiesza gojenie
-reguluje wydzielanie sebum
- dzięki niacynamidowi, delikatnie rozjaśnia przebarwienia


Największy plus jest taki, że NIE powoduje wysypu, ani żadnych skutków ubocznych.
Jeśli jednak u Was coś takiego ma miejsce, to znaczy, że krem nie jest dla Was.
Ja nie wierzę w terorię masowego "oczyszczania się skóry" :/

Obecnie Effacalr to jedyny produkt "leczniczy" jaki używam na twarz i to raczej w celach zapobiegawczych. Odstawiłam już Acne derm. Jedynie od czasu do czasu zrobię sobie mocniejszy peeling. Moja cera jest w dobrym stanie i mam nadzieję, że tak pozostanie. Nie mogę powiedzieć, że to wszystko dzięki Effaclarowi DUO, ale jestem pewna, że przy jego sporej pomocy. Jego zasługi są jednak nieocenione w utrzymywaniu optymalnego wyglądu i stanu cery.
Na pewno jest to najlepszy, kompleksowy, skutecznie działający specyfik dostępny bez recepty. Potrzebuje jednak na to wszystko czasu, dajcie mu szansę.

Ja polecam, a jak Wy?

Miłego dnia
Jofka



piątek, 11 stycznia 2013

ULUBIEŃCY 2012 ROKU: Makijaż




Dzisiaj druga część ulubieńców minionego roku,zaraz po PIELĘGNACJI,pokażę Wam, co najbardziej przypadło mi do gustu w kategorii MAKIJAŻ.
Było kilka spektakularnych odkryć,mam też kilku pewniaków.


1. Podkłady mineralne
Nastąpiła swoista rewolucja na typ polu. Z mniejszą chęcią używałam podkładów płynnych na rzecz właśnie mineralnych. Lubię je za skład, nieszkodliwe działanie, ładny wygląd na twarzy oraz krycie. Najczęściej używałam podkładu Lily Lolo Blondie.

2. La roche posay Toleriane Teint
Jeśli już miałam ochotę na podkład płynny, to wybierałam właśnie ten. Świetny podkład dla cer z problemami,dobrze kryjący, z filterm. Szkoda tylko, że nie mają w ofercie jeszcze jaśniejszego odcienia. Więcej pisałam o nim TUTAJ

3. Puder bambusowy Biochemia Urody
To jest mój zwycięzca tej kategorii.
Nie wyobrażam sobie mojego makijażu bez niego. Idealny puder matujący, który dobrze wygląda i przedłuża trwałość makijażu. Do tego naturalny!
Więcej o nim TUTAJ

4. Korektor MAC Studio Finish
Po prostu najlepszy jaki miałam. Odpowiada mi krycie, trwałość i konsystencja.

5. Baza pod cienie HEAN
Kolejny hit i to w tak dobrej cenie. Nie szukam innej. Mam ją już prawie rok i nawet nie zmieniła konsystencji. Nienagannie trzyma cienie cały dzień i podbija ich kolor.

6. Cień do oczu MIYO Vanilla
Musiał pojawić się w tym zestawieniu, bo chociaż teraz mam inne ukochane cienie, to tego używałam najchętniej przez większość roku. Podstawowy cień o rewelacyjnej jakości.

7. Podwójna kredka do oczu Rimmel
Używam tylko części czarnej i jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza z trwałości linera.
Niezastąpiona w szybkim makijażu oka.

8. Tusz do rzęs Essence I love Extreme
Najlepszy tusz drogeryjny jaki miałam. Bardzo mi przypasował. Takich rzęs nie miałam po żadnym innym i na pewno będę go kupować ponownie i ponownie, zwłaszcza za taką cenę.

9. Paletka cieni do brwi Alverde dla blondynek
Tylko ją mam i tylko jej używałam, jeśli musiałam.
Bardzo dobry produkt, który ma idealne kolory, by podkreślić/uzupełnić brwi.
Do tego jest niesamowicie wydajna.

10. Szminki: YSL Rougle Volupte, Chanel Rouge Allure, Celia Nude
W minionym roku zapałałam ogromnym uwielbieniem do wszelkich naustnych mazideł. Może nie wszelkich, ale tych najlepszych. I właśnie te były moimi hitami i teraz jeśli już będę kupować jakąś nową, to tylko wśród tych wymienionych serii.
YSL uwielbiam za opakowanie, konsystencje i niepowtarzalne kolory w ich gamie.
Rouge Allure za mega trwałość i to jak zachowują się na ustach przez cały (!) dzień.
Celia Nude z kolei jest wybawieniem, gdy nasze usta są w kiepskiej kondycji, a mamy ochotę na kolor (nr 601 jest nieziemski).

11. Pędzle EcoTools
Zdecydowanie królowały w tym roku.
Dobra jakość w dobrej cenie. Najlepiej mi się sprawdził grubas, bo jest świetny do pudru i wykończenia makijażu.

12. Gąbeczka do podkładu
Nie chodzi mi o oryginalnego BB (to zbytek łaski).
Efekt jaki można uzyskać jest naprawdę fajny i ciężko go osiągnąć innymi technikami. Zwłaszcza fajnie sprawdza się do nakładania minerałów na mokro. Upierdliwe jest tylko mycie. Bardzo lubiłam z niej korzystać i na pewno zawsze będę miała taki gadżecik w zapasie.

To wszyscy, którzy zasługiwali na wyróżnienie.
Ciekawe jak to będzie wyglądało w przyszłym roku- odkryję coś jeszcze lepszego, czy pozostanę wierna? ;)

Jeśli nie macie bloga lub nie robiłyście notki w temacie, proszę napiszcie mi, co Was zachwyciło w makijażu i co byście chciały mi polecić.

Miłego dnia
Jofka

wtorek, 8 stycznia 2013

ULUBIEŃCY 2012 ROKU: Pielęgnacja



Wreszcie nadszedł czas, aby pokazać Wam best of the best 2012 roku!
Jestem podekscytowana, bo to mój ulubiony typ postów, zawsze chętnie się w takowych zaczytuję.

Na pierwszy ogień idzie kategoria- PIELĘGNACJA.

2012 rok był czasem, w którym skłoniłam się ku naturalnej pielęgnacji, zaczęłam wybierać kosmetyki bardziej świadomie, analizowałam składy, zwracałam uwagę, co mi służy, a co mniej.
W pielęgnacji przede wszystkim skupiłam się na mojej cerze, która z poczatkiem minionego roku zaczęła się buntować i musiałam ją poskromić. Udało mi się-z tym większą dumą pokazuje Wam moje odkrycia, które świetnie się u mnie spisały i śmiało mogę je Wam polecić.


1. Mydło Savon noir
Pisałam o nim TUTAJ.
Niekwestionowany zwycięzca tej kategorii, wraz z Alvą to moje największe odkrycia roku, które uratowały mi cerę.

2. Alva Rhassoul, krem do mycia ciała
Recenzje znajdziecie TUTAJ.
Produkt ten nie jest zwykłym "oczyszczaczem", ja traktuję go jako specyfik wręcz leczniczy, który radzi sobie z problematyczną cerą.

3. La roche posay, Effaclar Duo
Krem lekki i przyjemny, a jednocześnie skuteczny i łatwo dostępny!
Jako jedyny z aptecznych specyfików działa bez skutków ubocznych.
Teraz, gdy moja cera ma się dobrze, stosuję go profilaktycznie i zawsze wtedy, gdy czuję, że "coś się zaczyna dziać".
Czeka na recenzję ;)

4. ACNEDERM
Skuteczny kwas azelainowy, który dostępny jest od ręki- w aptece.
Poradził sobie z oczyszczeniem twarzy, bez skutków ubocznych w postaci wysypu, a także pozbył się moich przebarwień.
Na pewno będę do niego wracała w sezonie jesienno-zimowym.
Recenzja TUTAJ.

5. Kwasy: migdałowy i salicylowy
Cięższy kaliber, który likwidował przebarwienia w najszybszym tępie.
Oba kwasy odnawiały mi cerę i świetnie się u mnie sprawdzały, czy to w formie peelingów, czy w tonikach.

6. Kwas Hialuronowy 1,5 %

Kolejne odkrycie!
Nie wyobrażam sobie go nie mieć w swoich zasobach.
Świetna baza dla wszystkich nawilżaczy, pogromca suchych skórek!

7. Wyciąg z aloesu
Taki prosty i powszechny, a tak niebywale się u mnie sprawdził.
Koił,nawilżał, zauważyłam, że radził sobie z rankami i strupkami.

8. Krem na odparzenia Hipp
Krem o najlepszym składzie z jakim się spotkałam w drogerii i aptece.
Po pierwsze nie zapycha, po drugie nawilża, po trzecie jest idealnym podstawowym kremem.

9. Hydrolaty
To jest dopiero hit!
Nie wyobrażam sobie teraz mojej pielęgnacji bez nich.
W szczególności wielbię hydrolat oczarowy i z róży stulistnej, zawsze tylko z MAZIDEŁ.
O hydrolatach.

10. Balsam do ust Tisane
Zawsze myślałam, że nic nie pomoże moim spierzchniętym ustom, ale jako maniaczka szminek, walczyłam o ich porządny wygląd.
I trafiłam na Tisane, mam problem w zgłowy.

11. Masło do ciała KORRES, Guava i Wanilia
Mam obsesje na punkcie tego mazidła.
Jego zapach jest obezwładniający.
Już się martwię, że kiedyś nadejdzie czas, że się mi skończy i co ja wówczas zrobię?
Niestety cena jest strasznie zaporowa, jak na nawilżacz do ciała.
To bardzo źle, że się uzależniłam od niego.

12. Balsam do kąpieli Babydream fur mama
Wielozadaniowy, pięknie pachnący umilacz wszelkich kąpieli (no raczej pryszniców).
Myłam nim włosy i ciało, dodawałam do peelingów.
Do tego wszystkiego bardzo przypadła mi do gustu jego konsystencja.
Zawsze mam go w zapasie.


Pewnie mogłoby się znależć tu więcej produktów, jednak chciałam zrobić regorystyczną selekcję. Dodam tylko, że moje serce podbiły także OLEJE, czy to do twarzy czy do ciała, jednak tak często je zmieniałam i testowałam, że nie chciałam wskazywać jednego konkretnego.

Chętnie poczytam, co Was urzekło w 2012 roku, jeśli chodzi o pielęgnację (jeśli już nie przeczytałam) :)

Miłego wieczoru
Jofka


sobota, 5 stycznia 2013

Jeszcze prezenty (tak,tak!), życzenia, zapowiedzi

Nie było mnie z Wami w okresie przedświątecznym i około noworocznym (ledwo udało mi się wrzucić dla Was życzenia świąteczne. Owy okres był dla mnie wyjątkowo burzliwy, ale jak na zaistniałe warunki, swięta w tym roku były dla mnie wyjątkowe. Ba! Nawet radosne, bo spędzone w gronie najbliższych mi osób. Na szczęście!
Witam się już z Wami w nowym roku, który mam wielką nadzieję, będzie o wiele lepszy niż poprzedni, który dla mnie był- co tu kryć- upierdliwy, choć będę go pewnie pamiętać zawsze. 2013 będzie przełomowy i musi być bardziej przychylny dla mnie i moich planów. Musi!
Wam, również tego życzę, aby spełniły się Wasze oczekiwania jakie podkładacie w nowym roku. Po prostu- bądźmy szczęśliwi, wszyscy! :)

Aby się wdrożyć w pisanie bloga, na którego wreszcie znajduję czas, pokazę Wam co zabiegany Mikołaj przyniósł mi w święta. Późno, ale zawsze ;)
Tym razem mniej kosmetycznie, bo w tej kwestii rozpieścił mnie już w Mikołajki (choć widzę, że na zdjęciu brakuje już mojejgo zestawu do pielęgnacji z Sephory).




Od razu Wam powiem, że polecam serię książek Profesora Lwa-Starowicza, naprawdę można się sporo dowiedzieć o swoim związku(ksiązka "O miłości"- od tej zaczęłam), zaskakująco wiele, przede wszystkim to, że nasze prolemy nie są takie "unikatowe" i boryka się z nimi większość par. Profesor zalewa nas lawiną rad, które nie są takie sztampowe, jak z magazynów o coachingu czy innego poradnika. Zobaczymy jak będzie w miarę czytania.

A kalendarz z Audrey...co roku mam, ale ten jest wyjątkowo udany.
A Pandora, jak to Pandora, bardzo osobista ;)


Co do zapowiedzi, w najbliższym czasie na blogu pojawi się seria z ulubieńcami roku 2012
(mój ulubiony typ postów, filmików na yt), a także obiecane recenzje (Effaclar Duo, kuracja peelingami kwasowymi i inne). Postaram się także w końcu zabrać za moje włosy i trochę przybliżyć Wam ten temat. Obiecuję i obiecuję, ale ciężko mi się za ten typ wpisów zabrać, gdy mamy takie specjalistki w tej dziedzinie w naszej blogosferze. Jednak spróbuję :)

Jeszcze raz, dużo szczęścia i do następnego posta! :D
Jofka